Wczoraj minęła 10 rocznica śmierci śp. Marka Łosia, męża Anna Kluz-Łoś z Radio Kraków, wydawcy, społecznika i wieloletniego współpracownika Fundacja im. Brata Alberta. Zmarł nagle 18 lipca 2012 r. w czasie wycieczki górskiej, żył 52 lata. Pochowany na cmentarzu z Krakowie-Wróblowicach. Na jego pamiątkę jeden z dwóch budynków Fundacja im. Brata Alberta WTZ w Radwanowicach-Czernichowie nosi nazwę „Łosiówka”. Poniżej wspomnienia red. Bogdan Gancarz z Gość Krakowski.
Msza św. za spokój jego duszy w Schronisko Radwanowice we wtorek 26 lipca br., o g. 10.00, na zakończenie rocznej działalności WTZ.
Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mu wieczne spoczywanie!
—
Wspomnienie o Marku Łosiu (1960-2012)
„Upływa szybko życie…” głoszą słowa starej pieśni szkolnej autorstwa ks. Leśniaka. Trudno uwierzyć, że już wkrótce, 18 lipca, minie 10 lat od śmierci Marka Łosia, człowieka niezwykłego, „radosnego przyjaciela” – jak go nazywałem.
Pogodny dynamizm był jego cechą charakterystyczną. Nie wahał się nigdy angażować w dobre sprawy pomimo, że często nie przynosiło to profitów a nawet, jak w stanie wojennym, groziło konsekwencjami. W młodości, jako student prawa UJ był działaczem NZS, potem zaś dzielnym drukarzem podziemia. W 2005 r. założył swe „Małe wydawnictwo”. Nazwane skromnie, wydawało wyłącznie wartościowe książki, do tego w wysmakowanej oprawie edytorskiej. Zaczęło się od wywiadu-rzeki z o. Augustynem Jankowskim z Tyńca, potem przyszedł czas na kilka książek zaprzyjaźnionego ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Marek był dumny szczególnie z wydobycia z zapomnienia postaci prof. Jana Włodka, uczonego rolnika, żołnierza, dyplomaty, humanisty.
Nie wyobrażał sobie życia bez wspierania bliźnich. Angażował się w rozmaite akcje dobroczynne, szczególnie w pomoc radwanowickiej Fundacji im. Brata Alberta. „ Z Markiem przegadałem setki godzin. Mieliśmy podobne, niepoprawne politycznie poglądy na świat, ale bardzo odmienne charaktery. Marek był wiecznym optymistą. Na dodatek też bardzo niepoprawnym. Podziwiałem go za to. Jako osoba głęboko wierząca często wyjaśniał swoim rozmówcom, że trzeba w każdej sytuacji wierzyć w Opatrzność Bożą” – wspominał go w rozmowie ze mną ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, prezes fundacji.
Od 1981 r. pracą drukarską i organizacyjną wspierał wychodzący corocznie z Krakowa marsz szlakiem „Kadrówki”. – Wspaniały człowiek, którego dobroć obcowała w środowiskach niepodległościowych od wielu lat. Wydawca pism podziemnych w czasach, gdy odwaga była w cenie. Przyjaciel w czasach, gdy przyjaźń też potrzebuje wielkiej próby – wspomina Jan Józef Kasprzyk, prezes Związku Piłsudczyków, komendant Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej.
Był wreszcie dobrym mężem Anny, ojcem i przyjacielem. Nic dziwnego, że tak wielu przyjaciół żegnało go 21 lipca 2012 r. na cmentarzu w Krakowie-Wróblowicach.
W poniedziałek 18 lipca o godz. 17, w 10 rocznicę śmierci Marka, w kapitularzu klasztoru dominikanów przy ul. Stolarskiej w Krakowie, zostanie odprawiona Msza św. w jego intencji.