Dziś rozpoczyna się w Łowiczu III Ogólnopolski Zjazd Dużych Rodzin. Podczas zjazdu promowana będzie idea bonu opiekuńczo-wychowawczego, jako kolejnego istotnego instrumentu w polityce rodzinnej w Polsce. O jego wprowadzenie przez samorządy, przy wsparciu rządu, apeluje Związek Dużych Rodzin „3+”, organizator łowickiego zjazdu.
.
W ocenie Związku, taki bon powinien być realizowany przez państwo jako część ogólnopolskiej polityki rodzinnej. Obecnie rodzice mają prawo do rocznego urlopu rodzicielskiego, a od 3. roku życia dziecka – do publicznego przedszkola. Powstaje zatem kwestia finansowania opieki w okresie 2 lat przed osiągnięciem przez dziecko wieku przedszkolnego. Zdaniem ZDR „3+”, biorąc pod uwagę sytuację finansową budżetu państwa, system opieki nad małym dzieckiem powinien uwzględniać, że: do 1. roku życia dziecko przebywa w domu z rodzicami mającymi prawo do urlopu rodzicielskiego; kolejne 2 lata rodzice dziecka mają prawo do bonu opiekuńczego; po ukończeniu 3 lat dziecko ma z kolei prawo do niedrogiego i elastycznie funkcjonującego przedszkola publicznego. Jeśli chodzi o pierwszy etap opieki, to obecnie – przypomina ZDR – prawo do rocznego urlopu ograniczone jest do osób opłacających wcześniej do ZUS składkę na ubezpieczenie chorobowe. Prawo do tego świadczenia posiadają pracownicy, samozatrudnieni, czy zleceniobiorcy (o ile opłacą składkę, dla nich jest ona dobrowolna). ZDR „3+” chce, by rozszerzyć to prawo na wszystkich rodziców, bez względu na status zawodowy.
Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia kwoty wsparcia, jaką powinni otrzymywać. Nie powinno to być jednak mniej niż 1 tys. zł miesięcznie, by realnie wesprzeć rodzinę. Zdaniem Związku Dużych Rodzin, środki publiczne powinny wędrować za dzieckiem i nie powinno się dyskryminować rodziców dlatego, że nie są zatrudnieni. Dotyczy to zwłaszcza nieaktywnych zawodowo kobiet, studentek, uczennic oraz kobiet pracujących na nieoskładkowanych umowach cywilno-prawnych. Takie rozwiązanie może także zapobiegać lękowi przed urodzeniem dziecka w tych grupach kobiet. Młoda matka będzie świadoma, że otrzyma taki rodzaj wsparcia, przez co będzie czuć się bezpieczniej.
.
Zdaniem ZDR, zamiast rozbudowywać system żłobków (zbyt drogie i nieefektywne) lepiej pobudzić powstawanie usług opiekuńczych w małych podmiotach lub pozwolić rodzicom pozostawić dziecko w domu, pod opieką jednego z nich, kogoś bliskiego lub niani. Takie rozwiązanie może być inwestycją zarówno w liczbę dzieci, gdyż likwiduje się obawy przed tym, kto zajmie się dzieckiem po powrocie mamy do pracy, jak i w jakość ich wychowania, gdyż, zdaniem ZDR, dzieci w domu czują się bezpieczniej, są zdrowsze fizycznie i psychicznie. Byłby to także bardzo wyraźny sygnał od państwa o docenieniu roli rodziców oraz rozwiązanie jak na polskie warunki doniosłe: świadczenie szłoby za dzieckiem, bez względu na sytuację materialną rodziców i dałoby rodzicom prawo wyboru sposobu opieki nad potomstwem. Bon opiekuńczo-wychowawczy byłby świadczeniem nowego rodzaju, które rodzice wykorzystywaliby w dowolny sposób. Mogliby opłacać za niego opiekunkę, klub malucha, a gdyby pozostali w domu, byłoby to świadczenie przeznaczone dla rodziny.
ZDR postuluje, by bon opiewał na kwotę 500 zł miesięcznie, z możliwością modyfikacji do kwoty 600-700 zł dla trzeciego i każdego kolejnego dziecka. Świadczenie byłoby wypłacane bez względu na dochód rodziny, z systemu świadczeń rodzinnych od 13. do 36. miesiąca życia dziecka, czyli przez 24 miesiące. ZDR wyliczył, że skoro w Polsce rodzi się obecnie ok. 360 tys. dzieci rocznie, a świadczenie z tytułu bonu wyniesie średnio ok. 550 zł miesięcznie, to koszty jego sfinansowania wyniosą maksymalnie ok. 4,7 mld zł rocznie. Wprowadzenie bonu będzie oznaczało jednoczesne ograniczenie środków kierowanych z budżetu państwa na system żłobkowy, co spowoduje, że koszt netto nowego rozwiązania byłby niższy.
Dopóki koncepcja bonu nie zyska akceptacji rządu, samorządy mogą go wprowadzać lokalnie na własną rękę. Jednak zdaniem Związku Dużych Rodzin, bon powinien być wprowadzony centralnie i finansowany z budżetu państwa, przy czym wiadomo, że państwo przerzuca na poziom lokalny wiele rozwiązań w zakresie polityki społecznej, nie zapewniając na nie środków. Samorządy mogłyby jednak wprowadzić go we własnym zakresie, wybierając, kogo chcą wesprzeć w pierwszej kolejności, np. po spełnieniu dodatkowych kryteriów, takich jak: aktywność zawodowa rodziców lub jednego z nich, fakt rozliczania podatków w gminie wypłacającej bon czy liczba wychowywanych dzieci w rodzinie. Zdaniem ZDR, najlepszym jest kryterium drugie, zachęcające do migracji na teren takiej gminy i do deklaracji rozliczania się w niej tych, którzy już tam mieszkają, a do tej pory tego nie robili. Bon będzie też „zniechęcał” do emigracji w inne tereny. Z kolei uzależnienie wypłaty bonu od aktywności zawodowej obojga rodziców może w opinii Związku powodować, że np. rodziny wielodzietne, gdzie często jeden z rodziców rezygnuje z pracy, by zajmować się domem, byłyby z otrzymania świadczenia wyłączone.
.
Na wprowadzenie bonu jako pierwsza w Polsce zdecydowała się Nysa w województwie opolskim. Władze tego miasta pracują nad tym rozwiązaniem i zapowiadają, że wejdzie ono w życie najpóźniej od stycznia 2016 r. Wsparcie bonem (500 zł) ma tam dotyczyć rodzin z dziećmi w wieku 1-6 lat. W gminie (liczy 60 tys. mieszkańców) na 1000 osób rodzi się ośmioro dzieci, co daje ich 480 rocznie. Chodzi zatem o ok. 2,5 tys. dzieci z wszystkich roczników objętych wprowadzeniem bonu. Przy budżecie gminnym 152 mln zł wypłata bonów ma wynieść 5-6 mln zł, czyli ok. 3,5-4% dochodów samorządu. – Jest to kwota do udźwignięcia, rozpoczęliśmy konsultacje społeczne z rodzicami, którzy postulują, by w pierwszej kolejności wesprzeć opiekę nad dziećmi w wieku żłobkowym, a dopiero potem przedszkolnym – poinformował KAI Kordian Kolbiarz, burmistrz Nysy. Nysa zdecydowała się na takie rozwiązanie z powodu pogarszającej się sytuacji ekonomicznej i demograficznej w regionie. Bezrobocie wynosi tam obecnie 18%, firmy poszukują ludzi z fachem w ręku, ale ci wyjechali za pracą na Zachód. W ostatnich 10 latach liczba mieszkańców w przedziale 18-44 lata spadła w województwie opolskim o 35%. W ostatnich 3 latach nastąpił też spadek liczby urodzeń dzieci o ponad 10%.
lk / Warszawa