Rankiem dnia 13 października 2018 roku stanęliśmy na skrzyżowaniu drogi polnej z asfaltową kilka kilometrów od Prużany na Białorusi. Obok zatrzymał się przejeżdżający ciągnik i traktorzysta zapytał po białorusku: Kaho wy szukajecie? – Szudłowszczyzny – odpowiadam. Tut niama takoho. Tutaj takiej nie ma Na mapie z roku 1921 wieś Szydłowszczyzna to spora połać ziemi z trzema gospodarstwami, położona kilka kilometrów od Prużany pomiędzy wsiami Nesterki i Dobuczyn, przecięta krzyżującymi się drogami. Nieopodal Dobuczyna oznakowano cmentarz (fot1).
W tym właśnie roku w poszukiwaniu lepszego bytu trafił w tamte strony mariawita Jan Kopeć ze Strykowa pod miastem Łodzią położonego. Chyba ziemia tamtejsza była wiele tańsza, bo sprzedał to co miał wyjechał razem z rodziną na Polesie. Wkrótce sprowadziło się tam więcej jego braci w wierze, a pośród nich razem z liczną rodziną cieśla Michał Kubicki z Lipki, Brzezińscy, Progi, Orłowscy, Urbańscy, Fijałkowscy, i Antoni Góralczyk również z liczną rodziną. Wieś rozrastała się dosyć szybko, bo na mapie a roku 1931 widać już 28 zagród (fot2). Wszyscy oni zostali przez papieża Piusa X w roku 1906 obłożeni ekskomuniką, co powodowało nieufność ze strony innych Polaków zamieszkałych w okolicach Prużany. Wprawdzie klątwa nie miała takiej mocy jak w średniowieczu, ale jakąś moc miała. Jan Kopeć obwołany został sołtysem Szydłowszczyzny. Zamieszkujący okoliczne wsie i miasteczka Białorusini, Katolicy czy też Starotestamentowi mieli swoje świątynie w Prużanie, zaś mariawici pobudowali na swoje potrzeby na Szydłowszczyźnie kaplicę z niewielką przybudówką mieszczącą mieszkanie dla sprowadzonej wkrótce kapłanki. Kobieta ta udzielała ślubów, chrzciła nowonarodzone dzieci oraz przewodziła ceremoniom pogrzebowym. Mariawici z Szydłowszczyzny chowali swoich zmarłych na leżącym na skraju wsi prawosławnym dotąd cmentarzu. A dzieci rodziły się zarówno w rodzinach przybyłych na Kresy z Polski, jak również ze związków już tam zawiązanych.
Cieśla i zarazem tracz Michał Kubicki z pierwszego małżeństwa miał pięcioro dzieci, z których jedno zmarło jeszcze w Lipce i przy nim pochowano zmarłą w 1920 roku Zofię z Milczarków, pierwszą żonę. Najstarszy był mój dziadek Władysław rocznik 1910. Jeszcze w roku 1920 Michał ożenił się powtórnie i wiosną 1921 roku wyjechał na zawsze z rodzinnej Lipki na Kresy. Ze związku owdowiałego jeszcze w Lipce Michała Kubickiego i Marianny z Ciołków urodziło się w Szydłowszczyźnie sześcioro dzieci, z których jedno zmarło i tam jest pochowane. Najstarszy zaś z tego związku był mój stryj Ignac. Michał Kubicki zmarł już pod niemiecką okupacją w roku 1941, zaś wiosną tego samego roku, ale jeszcze pod okupacją sowiecką zmarł Antoni Góralczyk, którego córkę Zofię poślubił w roku 1934 Władysław. Ze związku tego przyszło na świat pięcioro dzieci, z których czworo ochrzczono w mariawickiej wierze, zaś najmłodszego, urodzonego w roku 1941 mojego ojca Michała, ochrzcił już ksiądz rzymsko-katolicki. Bowiem w maju 1939 roku, nie bez przemocy, odprawiono kapłankę mariawicką, która chyba wróciła do Felicjanowa pod Płockiem. Nabożeństwa w Szydłowszczyźnie odprawiał odtąd do wybuchu wojny właśnie wyświęcony ksiądz Kazimierz Świątek.
Pominę okropieństwa II wojny światowej, po której załadowano wszystkich do wagonów na stacji w Orańczycach i po pełnej udręk, a trwającej sześć tygodni podróży wysadzeni zostali na stacji w Bojanowie. Stąd większość dawnych mieszkańców Szydłowszczyzny osiadła w Ryczeniu, a pośród nich sześcioro dzieci cieśli Michała Kubickiego. Po wielu latach mało kto zna historię nawróconych mariawitów ze wsi Szydłowszczyzna, która to decyzją Jewgienija Kudinowa w roku 1968 została zaorana i stanowi odtąd część kołchozu Poccbet, tzn Świt. Połowę dawnej Szydłowszczyzny w 2018 roku obsiano burakami, połowę zaś pszenicą. Pozostał tylko niewielki las w którym znajduje się wciąż użytkowany cmentarz, oraz kilka drzew wyrosłych przy polnej drodze w miejscu, gdzie dawniej stała wiejska kaplica. Na jednym z tych drzew właśnie postanowiliśmy zawiesić kapliczkę, zaś na cmentarzu postawić krzyże z tablicami upamiętniającymi naszych dziadków i pradziadków.
Z powodu spodziewanej na granicy polsko – białoruskiej skrupulatnej kontroli postanowiliśmy, że kapliczka i krzyże będą skromne i przewieziemy je w częściach. Kapliczka składała się z deski, daszku i ikony Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, zaś krzyże były w częściach. Na granicy na pytanie celniczki co to jest, podałem że to budowlane paliki. Po przejechaniu 730 km, co trwało 14 godzin, znaleźliśmy się na polach dawnej Szydłowszczyzny. Najpierw na domniemanych grobach dziadków ustawiliśmy krzyże (fot4), po czym odmówiliśmy modlitwy i zapaliliśmy znicze.
Po nawiedzeniu cmentarza podjechaliśmy w miejsce, nieopodal którego dawniej stała wiejska kaplica, zaś teraz rósł klonowy zagajnik porośnięty barwinkiem. Wojtek z Darkiem, Michałowe prawnuki, zmontowali naszą kapliczkę (fot5) i zawiesili na najokazalszym klonie. Z tyłu kapliczki dałem taki napis: Poświęcona w Ryczeniu dnia 7 X 2018 przez X Ryszarda Skocza, zawieszona w Szydłowszczyźnie dnia 13 X 2018 przez Kubickich (fot6). Może kiedyś ktoś to przeczyta. Bo dzisiaj Szydłowszczyzna to tylko zapis w metrykach urodzenia, pszenno – buraczane pole (fot3) i wspomnienia tych co Ją znali. Po modlitwach i zapaleniu pod kapliczką zniczy pojechaliśmy do Prużany, gdzie ksiądz Wincenty Siewruk w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny odprawił Mszę św. (fot7) w intencji dawnych mieszkańców Szydłowszczyzny, co tam pomarli: Michała Kubickiego, Antoniego Góralczyka i Józefa Brzezińskiego. Po nabożeństwie ksiądz Wincenty zabrał nas na przepyszny obiad przygotowany przez panie Helenę i Zofię w domu parafialnym, a na odjezdne obdarował nas jeszcze miodem z pasieki, którą sam się opiekuje.
Po godzinie z okładem dojechaliśmy do przejścia Brześć – Terespol. Tam po przebyciu ośmiu kontroli w czasie dwóch godzin znaleźliśmy się w Polsce. Wprawdzie epizod kresowy w naszej rodzinie ze strony Kubickich trwał zaledwie 24 lata, ale podobno nic tak mocno nie wiąże nas z ziemią, jak groby. W wyprawie na Kresy uczestniczyli: Helena Maćko, Jadwiga Fiutowska, Helena Rosiak, Dariusz Śmietana, Wojciech Kubicki oraz obdarzony honorem napisania powyższego tekstu.
Marek Kubicki, ryczenianin z urodzenia i z wyboru.