Przypomnę, że Grzegorza Schetyna w relacjach polsko-ukraińskich skompromitował się już w 2009 r., kiedy to jako minister spraw wewnętrznych,
pomimo ostrzeżeń ze strony polskich środowisk we Lwowie, zgodził się na wpuszczenie do Polski prowokacyjnego rajdu kolarskiego im. Stepana Bandery, a następnie pod wpływem protestów rodzin pomordowanych przez UPA i SS Galizien musiał jak niepyszny rajd ów zatrzymać na granicy. Wtedy za niego kajał się ówczesny wiceminister Tomasz Siemoniak, bo jemu samemu było wstyd pokazać się przed kamerami telewizyjnymi. Inna sprawa, że jego tzw. „polityka historyczna” jest godna sztubaka w krótkich spodenkach.
Kijowa racja stanu (Kijowa) przyświeca czołowym politykom w Polsce