Wczoraj w zamkniętej sali kawiarnianej w Krakowie swoje „trzy po trzy” plótł Adam Michnik. Jako „autorytet moralny” i „ekspert od wszystkiego” krytykował kogo się tylko dało (w tym też Kościół katolicki), dając upust swoim fobiom i frustracjom.
Biedny człowiek, biedni też ci, co mu jeszcze wierzą”.
W tym samy czasie inny „autorytet moralny”, Radek Sikorski, ten od robienia „łaski Amerykanom”, „murzyńskości” i „wyrzynania watahy” oficjalnie wsparł Hilary Clintonową w wyborach prezydenckich w USA.
No cóż, musi być bardzo krucho z tą kandydatką, gdy jej sztab wyborczy musi szukać pomocy nawet u męża Anne Applebaum.
Inna sprawa, że w ten sposób rozpoczął Halloween z politycznymi strachami i wiedźmami.
Jak mówił jeden z moich znajomych: Koń by się uśmiał. I dynia też.