Walczyć można nie tylko bronią
Żołnierze Armii Krajowej to tacy sami zbrodniarze, jak banderowcy – swoją wersję pamięci historycznej przedstawił na spotkaniu autorskim Mariusz Zajączkowski. W ten niewybredny sposób prowokował dyskusję przy okazji promocji swojej najnowszej książki o walkach partyzantki polskiej z banderowcami z UPA na Lubelszczyźnie. Dyskusja rzeczywiście była gorąca, ale kulturalna, rzeczowa i merytoryczna. Autor nie przekonał tomaszowskiej publiczności, która zachowała pamięć historyczną przekazaną przez ojców i nadal nazywała uzbrojonych nacjonalistów mordujących ludność bandami, a swoich obrońców, żołnierzy Armii Krajowej bohaterami. Zgodność była w jednym, że zarówno antypolska ideologia nacjonalizmu ukraińskiego, jak i metody dokonanego ludobójstwa zasługują na potępienie.
Spotkanie autorskie promujące książkę „Ukraińskie podziemie na Lubelszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej 1939 – 1944” odbyło się 19 maja w Miejskiej Bibliotece Publicznej im. Tomasza Zamoyskiego. Współorganizowane było przez Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Lublinie. Osoby przybyłe na spotkanie to, głównie przedstawiciele środowisk kresowych, członkowie Dyskusyjnego Klubu Książki i tomaszowscy narodowcy.
Walka środowisk kresowych z banderowską twarzą IPN-u trwa od kilku lat. Przykładem może być afera związana ze skandaliczną, probanderowską wystawą pt. „Majdan” (merytoryczną opiekę nad wystawą objął wtedy dr hab. Igor Hałagida z gdańskiego IPN). Zorganizowana dwa lata temu przez katowicki Oddział IPN wystawa została zdjęta dzięki protestom tych właśnie środowisk i w konsekwencji odcięło się od niej Biuro Edukacji Publicznej IPN w Warszawie.
Zorientowane w temacie tomaszowskie środowiska kresowe nie były zaskoczone wersją historii IPN-u, promowaną przez książkę Mariusza Zajączkowskiego, znanego tomaszowskiej publiczności z kontrowersyjnych wypowiedzi.
Samo spotkanie było pomyślane, nie jako przedstawienie treści, książki przez autora, czy czytanie jej fragmentów, ale jako dyskusja. Pierwsza część była zaaranżowana przez autora, gdzie Mariusz Sawa pracownik lubelskiego IPN-u zadawał pytania, a autor odpowiadał. Ciekawa była druga część, gdzie rozgorzała gorąca dyskusja M. Zajączkowskiego z protestującą przeciwko jego poglądom publicznością. Autor przedstawił zarys swoich poglądów, które wpisują się w nurt tworzenia na nowo historii, próbującej umieścić UPA w „Atlasie podziemia niepodległościowego” (!!!), a straconych upowców na liście ofiar stalinizmu. Jakby tego było mało, Mariusz Zajączkowski twierdził, że żołnierze AK to zbrodniarze, bo na wskutek ich działań zginęło 2 tys. Ukraińców, a dla autora nie są ważne liczby, jak dowodził, bo zbrodnia – to zbrodnia.
To, że ukraiński IPN, „ pisze na nowo historię, piórem fałszujących ją „historyków”, będących w samej rzeczy propagandystami idei OUN z naukowymi tytułami, a mającymi za zadanie w dzisiejszej dobie dezinformować świat, przekręcając wszystko czego dopuściła się OUN-UPA” (jak dowodzi ukraiński politolog Wiktor Poliszczuk) – jest przerażające, ale też politycznie zrozumiałe, gdyż do władzy doszli nacjonaliści i odradza się tam neobaneryzm. Natomiast to, że polski IPN wtóruje ukraińskiemu jest tylko przerażające.
Jest to wina całej instytucji, która skazuje na bezwzględne zapomnienie np. żołnierzy I i II armii WP, spośród których tysiące – kresowiaków i nie-komunistów – oddało życie za polskie ziemie. IPN nie potrafi od lat potępić jednoznacznie i całościowo ideologii i działalności OUN/UPA, tylko „zagrzebuje się” w badaniach jednostkowych zbrodni, co ma dzisiaj (zwłaszcza w wymiarze wykrycia i ukarania sprawców) znaczenie drugorzędne.
Co więcej, UPA – zbrojne ramię półlegalnej i współpracującej z Niemcami organizacji – umieszcza w atlasie podziemia. Podziemie walczy z najeźdźcą, a nie współpracuje z nim. Polska była podbitym krajem. Polacy byli rozbrojeni przez hitlerowskie Niemcy, wojskowe elity oficerskie zostały wymordowane w Katyniu. Niemcy nas wywozili do Rzeszy jako siłę roboczą, więzili w obozach i mordowali. Wtedy nacjonaliści ukraińscy, będąc obywatelami polskimi, wykształceni w polskich szkołach, wykorzystali okazję wojny światowej i zaatakowali swoich współobywateli, dokonując ludobójstwa wynosząc idee partyjne ponad idee obywatelskie i chrześcijańskie!
Autor, na podstawie szczegółu – badań zawężających się do Lubelszczyzny, gdzie Polacy stawili zbrojny opór i rzeczywiście dali w kość banderowcom – próbuje postawić tezy ogólne. Działania polskiej partyzantki różnych formacji walczącej z bandami UPA było reakcją obronną na bestialski mord 135 tys. Polaków na Wołyniu i w sąsiednich województwach. Lubelszczyzny nie da się rozpatrywać jako oddzielne wydarzenie, w oderwaniu od Wołynia. Lubelszczyzna był następnym etapem ludobójstwa zaplanowanego (!!!) przez OUN i na szczęście ostatnim, i nie zrealizowanym z takim sukcesem, jak na Wołyniu. Była niezdobytym terytorium posuwających się ze wschodu bandyckich hord niosących zagładę ludności polskiej. Tu spotkali się z oporem polskiej partyzantki, która atakowała ich bazy. Jedną z nich był Sahryń, który został rozbity przez tomaszowski odział AK pod dowództwem Wiktora Jachymka.
Dla Polaków żołnierze AK to bohaterowie i oddajemy cześć ich pamięci. Armia Krajowa miała za cel bronić polskiej ludności i polskiej ziemi walcząc ze zbrojnymi bandami. Nie można nazwać zbrodniarzami aliantów tylko dlatego, że dali zbrojny odpór hitlerowskim Niemcom, w wyniku czego Niemcy poniosły straty w ludziach. Po wojnie w obronie polskiej racji stanu został potępiony zarówno nazizm Hitlera, jak i nacjonalizm Bandery. Winni zbrodni zostali osądzeni i skazani.
Również nacjonalizmu ukraińskiego nie można rozpatrywać w oderwaniu od całości myśli politycznej i narodowo-wyzwoleńczych prądów narodu ukraińskiego istniejących przed wojną. Nacjonaliści ukraińscy (zarówno banderowcy, jak i melnykowcy) nigdy nie reprezentowali narodu ukraińskiego. Była to skrajna organizacja terrorystyczna, która nie dostała od narodu ukraińskiego glejtu ani na reprezentowanie narodu, ani tym bardziej na działanie w jego imieniu. Od czasu radzieckiej okupacji Małopolski Wschodniej i Wołynia w 1939 r. i rozszerzeniu kontroli Niemiec hitlerowskich na prawie cały kontynent europejski, oprócz nacjonalistycznych, inne partie polityczne zaprzestały swej działalności. Nacjonaliści ukraińscy, wzorujący sie na hitlerowcach, kolaborując z Niemcami, terroryzowali swój naród i zmuszali go do posłuszeństwa. Dokładnie tak, jak robili to hitlerowcy. Jedni i drudzy mordowali przeciwników politycznych.
Pomimo tak okrutnego terroru, część ludności ukraińskiej stawiała opór banderowcom, ostrzegając Polaków przed napadami na wsie. Nie zapominajmy, że Ukraińcy (nie nacjonaliści) walczyli ramie w ramie z Polakami przeciwko okupantowi hitlerowskiemu w innych formacjach partyzanckich.
Spotkaniu towarzyszyła wystawa przygotowana przez lubelski IPN pod merytoryczną opieką Mariusza Zajączkowskiego. „Polacy-Ukraińcy 1943-1945. „Antypolska akcja” OUN i UPA Bandery/ rzeź wołyńsko-galicyjska w dokumentach ukraińskich”. Znając poglądy Zajączkowskiego, nie dziwi, że wystawę otwiera gloryfikujący Banderę współczesny pomnik postawiony zbrodniarzowi we Lwowie. W tym duchu sugeruje się nam oglądać i podziwiać wyczyny nacjonalistów ukraińskich. Co robi współczesny pomnik pośród dokumentów sprzed 70 lat? Przesłanie jest oczywiste, jeśli dostrzegamy nasilające się w Polsce zjawisko oswajania Polaków z ideologią UPA i wersją historii dyktowaną przez polityków zza sąsiedniej granicy. Służą temu, obok dezinformacji, walka za pomocą kultury masowej (wystawy, koncerty, filmy).
Niepokojące jest, że kurs ukraińskiej kultury, połączony jest często z indoktrynacją. Nieprzypadkowo od czasu do czasu kapele, które grają na neobanderowskim festiwalu „Banderstadt” usiłują grywać koncerty w Polsce. Tak jak ostatnio w Tomaszowie próbował dać koncert zespół „Haydamaky”, słusznie oprotestowany. Nie mniej wstrząsający był wyświetlony dwa lata temu w ramach Nocy Bibliotek film, zrealizowany przez Magdalenę Bartecką, z prowokacyjnymi wątkami o „ryzaniu Polaków”. Wiemy czym był nacjonalizm ukraiński i nikt nie narzuci nam zakłamanej wersji historii. Polacy nie gęsi i swoje zdanie mają.
Maria Krenz
źródło: ReWizje Tomaszowskie; nr 11(651); 27.05.2016
.