Ks. Wojciech Lemański posiada „parasol ochronny” w archidiecezji łódzkiej, choć należy do warszawsko-praskiej. Tak jak ks. Kazimierz Sowa, fikcyjny duszpasterz w archidiecezji krakowskiej, posiada swój „parasol” w archidiecezji warszawskiej. U ks. kard. Kazimierza Nycza, który z powodu wzajemnych relacji wyciągnął go za uszy z niejednej już opresji. Vide: sprawa rozwalenia Radia Plus czy gadki-szmatki z politykami w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. Inna sprawa, że ks. Sowa ma brata posła (dawniej w PO, dziś u Lubnauer), co w oczach niektórych hierarchów jest dużym plusem.
Z powyższych powodów wspomniani księża mówią i robią, co chcą, a episkopat milczy. Jednak w ks. prof. Tadeusza Guza archidiecezja lubelska i Katolicki (już chyba tylko z nazwy) Uniwersytet Lubelski, przy współpracy z GW Michnika i Sorosa, walą jak z armaty. I to tylko dlatego, że ów ksiądz jako pracownik naukowy wywiedział kilka swoich „niepoprawnych politycznie” opinii.
No cóż, w Kościele polskim nie od dziś są równi i „równiejsi”. Co jest granicą między tymi społecznościami? Moim zdaniem, relacje ze środowiskami żydowskim i liberalnymi. Kto jest w dobrych relacjach z tymi środowiskami, to może czuć się bezkarnie. Nawet wtedy, gdy narusza prawo kanoniczne czy kapłańskie dobre obyczaje. Jeżeli jednak wyraża się krytycznie o tych środowiskach, to będzie karcony za każdą wypowiedź. Nawet, gdyby był najbardziej gorliwym duszpasterzem i najbardziej kompetentnym naukowcem.
Dlatego podpisałem poniższą petycję i zachęcam do tego innych.
Posłuchaj także