Ostrzegam, by nie było, że milczeliśmy
Mój felieton Hieny cmentarne wywołał duże poruszenie wśród Czytelników. Otrzymałem dziesiątki listów, maili i telefonów, które pokazują, z jaką wnikliwością Polacy śledzą naszą scenę polityczną, czytają nasze teksty i reagują na zło, które widzą.
Pisałem o barbarzyńskim zniszczeniu pomnika postawionego przez rodziny ofiar zamordowanych przez bandy ukraińskich faszystów w Hucie Pieniackiej. Polacy są oburzeni zdziczeniem obyczajów u naszego wschodniego sąsiada, ale też zachowaniem warszawskiego rządu. Nie dziwię się, że w listach pojawiają się określenia pełne gniewu, surowe i krytyczne. Oto fragmenty maila, jaki otrzymałem od pani Alicji Twardowskiej ze stolicy: (…) nie wiem, po co leziemy wciąż w tyłek Ukrainie, nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem J. Kaczyńskiego z jego bielmem na oczach i nienawiścią do Putina. Ja też go nie kocham, ale powinniśmy się dogadywać z Rosją, albowiem jest to olbrzymi rynek gospodarczy – handel, kultura i wiele dziedzin. Co uzyskaliśmy po wyrzuceniu nas z rynku mięsa, jabłek? Same straty i lamenty rolników (…). A teraz fragmenty długiego listu od Czytelniczki z Krakowa, która pisze: Podzielam Pana zdanie całym sercem w sprawie polityki zagranicznej obecnego rządu, mam też dość chamstwa i kłamstwa totalnej opozycji w sejmie, a oburzenie rodzi się na myśl, że wielu naszych Rodaków jest na obczyźnie bez właściwej pomocy (…). Z trwogą obserwuję napływ obywateli Ukrainy (…). Mieszkam (…) w centrum Krakowa (…). Pod bankiem PKO stała grupka studentów: jedna Polka i dwóch Ukraińców. Młodzi mężczyźni wyśmiewali Polkę, chwalili się, że Kraków niedługo będzie należał do Ukrainy, szydzili z naszych naiwnych polityków (…). Mojej dobrej znajomej córka studiuje ekonomię (…) ze strachem zauważa, że w jej grupie wzrosła liczba studentów ukraińskich, a polscy studenci zrezygnowali z nauki i wyjechali za granicę. (…) jakże groźne zjawisko dla Polski! (…) Czemu nie staramy się o powrót Polaków z Kresów? Czemu nie sprowadzić z powrotem do Polski tych, którzy wyjechali przez ostatnie 10 lat? (…) Kraków wyludnia się z mieszkańców, a przybywa obcych. Za ileś lat będę mieć sąsiadów (…) sympatyków Bandery. Dodajmy do tych gorzkich przemyśleń słowa Kukiza, który powiedział: (…) czekam jeszcze na to, aż Ukraina zażąda od Polski Przemyśla i kolejnej transzy pieniędzy, bo „chroni nas przed Rosją” (…). Kresowianie są przerażeni postawą ministra Waszczykowskiego. A to w dużej mierze oni poparli PiS w wyborach.
W liście do premier Beaty Szydło skarżą się: (…) rzeczą niedopuszczalną jest, aby w polskim rządzie znajdował się człowiek pogardzający i obrażający ludzi upominających się o prawdę o ludobójstwie ludności polskiej, dokonanym przez ukraińskich nacjonalistów Chodzi tu o nieszczęsnego doradcę i agenta ukraińskich wpływów, Przemysława Żurawskiego vel Grajewskiego, który kompletnie nie rozumie polityki wschodniej, a profiluje jej kształt i psuje. I na koniec zapowiedź wicepremiera Morawieckiego, który chce ściągnąć do Polski kolejne 2 mln Ukraińców, bo, jak powiada, (…) przyciągniecie tu miliona-dwóch ukraińskich obywateli to może być ogromny impuls dla samej Ukrainy (…). Wicepremier polskiego rządu zdaje się nie dostrzegać problemów wynikających z takiego zaproszenia. W tym samym czasie Ukraina dyskryminuje u siebie polskich obywateli, nie pozwala im na elementarny rozwój, nie oddaje katolikom dawnych świątyń, wielu Polakom, w tym prezydentowi Przemyśla, zakazuje wjazdu na swoje terytorium. Czytelnicy pytają mnie, co o tym wszystkim myślę. Jak widzę przyszłość? Nie jestem jasnowidzem, ale problematykę ukraińską znam nieźle. Jeśli plany Morawieckiego się ziszczą, źle widzę przyszłość, groźnie.
Pierwsze symptomy narastającego zła są coraz wyraźniejsze. Piszą o tym sami Czytelnicy, informują też wiarygodni dziennikarze. Rozumiem, że politycy muszą dbać o rozwój ekonomiczny kraju. Ale nie mogą zapominać o rozwoju społecznym, politycznym, o relacjach międzyludzkich, o nauce, kulturze, oświacie, prawach pracowniczych. Migranci nie zadowolą się samą pracą. Już Ukraińcy zarejestrowali swój osobny, narodowy związek zawodowy. To początek jednoczenia diaspory. Z wielu stron docierają do mnie informacje, że plany są dużo ambitniejsze i scenariusz rozwinie się następująco. Po umocnieniu związku przyjdą liczne stowarzyszenia społeczne, kulturalne, branżowe.
A potem partia polityczna, która może się okazać najliczniejszą partią w kraju. I zacznie się gra o wysoką stawkę, o wpływy w parlamencie i rządzie. A zatem o to, czyja jest Polska. Nie zdziwmy się, kiedy pojawią się żądania autonomii i oddania Ukrainie wielu polskich ziem. Że bredzę? Że to stek bzdur? Przypomnijmy sobie wieloletni terror i ludobójstwo na Kresach.
Nie kraczę, ale patrzę realnie na rzeczywistość, żeby nie było, że milczeliśmy w naszej gazecie. Nie milczymy, wołamy o umiar i mądre widzenie naszej przyszłości. Nie pozwólmy, by nas zalała fala zniszczenia. Jeśli w rządzie brakuje wyobraźni, nie może jej zabraknąć Polakom. I proszę, nie straszcie nas „agenturą Putina”, bo intelektualnie to marny straszak. Martwimy się o Polskę, naszą Ojczyznę.
Stanisław Srokowski