„Super Express”: – Czym są święta Bożego Narodzenia, jak powinniśmy je obchodzić?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: – Święta Bożego Narodzenia przypominają nam podstawową prawdę wiary, że Syn Boży Jezus Chrystus urodził się jako człowiek na ziemi. I, ku zdziwieniu wielu tych, którzy na niego czekali, na świat nie przyszedł w wielkim pałacu, wśród ludzi bogatych, ale wśród ludzi biednych, w Betlejem. I symboliczna stajenka betlejemska przypomina nam, że Chrystus od samego początku związany był z biedą ludzką, ludzkimi problemami. Dlatego przy obchodzeniu świąt Bożego Narodzenia, nie wystarczy sama wiara, ale konieczne są też dobre uczynki wobec drugiego człowieka.
– Ten wyjątkowy czas przed świętami zakłócili nam jednak politycy.
– Dla mnie to szczególnie przykre, bo po obu stronach mam przyjaciół. I myślę, że obie strony – i rządowa, czyli PiS, i opozycyjna – mają swoje grzechy na sumieniu. Przekraczanie kolejnych granic wykopuje rowy między głównymi partiami, a to przenosi się na społeczeństwo.
– Czy na pewno przenosi? Może większości ludzi to nie interesuje?
– Dam przykład. Co roku biorę udział w wielu spotkaniach opłatkowych. Jedno ze stowarzyszeń, które przez wiele lat organizowało te spotkania, w tym roku z tego zrezygnowało. Po prostu – członkowie organizacji są tak ze sobą pokłóceni w sprawach politycznych, że nawet nie chcą spotkać się ze sobą na spotkaniu wigilijnym. I to jest bardzo złe.
– Wspomniał ksiądz, że obie strony sporu nie są bez winy. Co jest takim największym przewinieniem ze strony władz, rządu Prawa i Sprawiedliwości?
– Ja nie głosowałem ani na PiS, ani na PO, więc mogę o tym powiedzieć z czystym sumieniem. Od dawna nie podobało mi się, że ekipa, która przejmuje władzę, wchodzi w buty poprzedników. Nie może być mowy o tym, że gdy partia rządząca ma większość raptem kilku głosów, uznaje, że wie i może wszystko. O ile PiS często słusznie krytykował Platformę za rozliczne błędy, dziś popełnia takie same.
– A konkretnie?
– Choćby ta cała ostatnia wojna z dziennikarzami. Jest bez sensu i nie ma żadnego powodu. Z drugiej strony opozycja oczywiście to wykorzystuje, podpala, doprowadza do okupacji Sejmu, co jest w mojej ocenie absurdem. I myślę, że wiele ważnych spraw, bardzo dla ludzi istotnych, uchodzi uwadze, cały czas słyszymy, kto się z kim kłóci, kto co powiedział, a nie to, co w kraju zmienić. Druga sprawa – o ile popieram programy socjalne i społeczne PiS, o tyle likwidacja gimnazjów nie jest najważniejszą rzeczą, naprawdę mogłaby poczekać. Zgadzam się, reforma edukacji jest potrzebna, ale to program na lata. Ja sam prowadzę szkołę integracyjną i wiem, że na papierze coś ładnie wygląda, ale do zrealizowania jest bardzo trudne. W przypadku reformy PiS odbywa się to zbyt szybko, chaotycznie, bez żadnego dialogu społecznego.
– A co jest największym grzechem opozycji?
– Opozycja gra na emocjach, radykalnie stawia na narrację, że „jesteśmy męczennikami za większą sprawę”. Wydaje się, że więcej na tym straci, niż zyska. Bo nie pokazuje, co mogłaby zrobić dobrego, skupia się jedynie na torpedowaniu działań PiS, używając do tego absurdalnych środków. Chociażby porównywanie obecnych rządów do stanu wojennego. Przecież wtedy rządziła ekipa narzucona przez ZSRR. Dziś mamy do czynienia z władzą legalną, wyłonioną w demokratycznych wyborach. Można ją krytykować, ale porównanie do tamtego okresu jest ogromnym nadużyciem.
– Zmieniając temat. Środowiska „Gazety Wyborczej” czy tzw. Kościoła otwartego z przerażeniem przyjęły decyzję Ojca Świętego Franciszka, który na stanowisko metropolity krakowskiego powołał abp. Marka Jędraszewskiego. Czy wybór metropolity łódzkiego jest zaskoczeniem?
– Muszę przyznać, że to zaskoczenie przynajmniej tej rangi, co wybór na stolicę Piotrową kardynała Bergoglia z dalekiej Argentyny. Od wielu lat kardynałem w Krakowie zostawał biskup z Galicji – z Krakowa, ze Lwowa, z innych miast. Teraz następcą kardynała Stanisława Dziwisza zostanie biskup urodzony w Poznaniu, który w stolicy Wielkopolski był biskupem pomocniczym, a w ostatnich latach był ordynariuszem w Łodzi. Zaskoczenie jest tym większe, że Ojciec Święty odrzucił wszystkich trzech kandydatów przedstawionych mu przez kardynała Dziwisza.
– Jak ocenia ksiądz ten wybór?
– Poznałem księdza abp. Jędraszewskiego, gdyż w Łodzi fundacja Brata Alberta, którą kieruję, ma dwa ośrodki. Ksiądz arcybiskup święcił jeden z nich. Cechuje go duża skromność, a także wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, w tym problemy osób niepełnosprawnych. To biskup wszechstronnie wykształcony, który może nawiązać do najlepszych tradycji kościelnej inteligencji, recenzentem jednej z prac ks. abp. Jędraszewskiego był ks. Józef Tischner. Jako duszpasterz nowy metropolita krakowski rozmawiać będzie z każdym. Ale w duchu ewangelii. Dla arcybiskupa tak znaczy tak, nie znaczy nie, a dwa dodać dwa równa się cztery. Dla pewnych środowisk może to być problem.
– I na koniec – co powinno być dla nas najważniejsze przy wigilijnym stole?
– Przede wszystkim powinniśmy odsunąć na bok, całkowicie zostawić politykę. Pomyśleć o tym, co nas łączy, niezależnie od tego, z jakim sympatyzujemy obozem. Polacy umieli łączyć się w sytuacjach tragicznych, trudnych, pamiętam wigilie stanu wojennego, starsi ludzie pamiętają wigilie czasu wojny. Ważne, by i dziś, w spokojniejszych czasach, znaleźć dobro w innych. Pomyślmy o podstawowych rzeczach, takich jak miłość, dobro, pokój, troska o drugiego człowieka. Myślę, że jak ten czas dobrze przeżyjemy, wiele problemów się rozwiąże.