24 kwietnia zmarła w Oświęcimiu w wieku 91 lat Halina Ziółkowska-Modła. Zmarła była osobą dobrze znaną w społeczności oświęcimskiej, m.in. jako szanowany pedagog. Przede wszystkim jednak była znana jako prezes Koła Miejskiego Towarzystwa Miłośników Wołynia i Polesia oraz redaktor naczelny kwartalnika „Wołyń i Polesie”, który ukazywał się w Oświęcimiu przez 24 lata.
Pochodziła z Równego na Wołyniu, z męczeńskiej ziemi, która w 1943 roku stała się miejscem genocidum atrox – niezwykle zwyrodniałego ludobójstwa popełnionego głównie na Polakach przez banderowców. Ludobójstwa, dla którego ze względu ma poziom jego okrucieństwa można znaleźć niewiele analogii nie tylko w historii drugiej wojny światowej, ale i historii XX wieku.
Zmarła uniknęła losu co najmniej 130 tys. Polaków zamordowanych w nieprawdopodobnie okrutny sposób w 1943 roku na Wołyniu, a w 1944 roku w Małopolsce Wschodniej przez bojówki banderowskiej frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii. Paradoksalnie swoje ocalenie zawdzięczała okupantowi niemieckiemu, który w 1942 roku deportował ją do pracy niewolniczej w Rzeszy Niemieckiej.
Walka o pamięć, a ściślej o przywrócenie pamięci męczeńskiej ofiary Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej stała się przesłaniem życia Zmarłej. Należała ona do tego nielicznego grona społeczników i publicystów, którzy o tę pamięć wytrwale walczyli i walczą. Trzeba bowiem powiedzieć, że we spółczesnej Polsce jest to pamięć politycznie niewygodna. Samo słowo „ludobójstwo” w odniesieniu do tego, co szowinizm ukraiński wyrządził Polakom nie jest akceptowane przez elity polityczne, naukowe i medialne. W przypadku ludobójstwa wołyńsko-małopolskiego mamy do czynienia z prawdą historyczną – wedle której zgodnie z faktami było to ludobójstwo – oraz z prawdą polityczną, wedle której był to tzw. konflikt polsko-ukraiński. Zmarła – co należy podkreślić – odważnie stała po stronie prawdy historycznej, czyli po stronie ofiar. W przeciwieństwie do zwolenników prawdy politycznej, którzy w konsekwencji stają po stronie katów.
Kwartalnik „Wołyń i Polesie”, chociaż niszowy, wypełniał w polskim przekazie medialnym lukę spowodowaną przez politykę zamiatania pod dywan tematyki zbrodni banderowskich na ludności polskiej. Na jego łamach otwarcie nazywano ludobójstwo ludobójstwem i bez niedomówień pisano o faszystowskim charakterze ideologii tzw. integralnego nacjonalizmu ukraińskiego oraz kolaboracji ukraińskich nacjonalistów z hitlerowskimi Niemcami. Przypominano martyrologię nie tylko Polaków, ale też Żydów, Rosjan, Czechów i Ormian, którzy również ginęli z rąk OUN i UPA. Nie po to, żeby rozdrapywać rany, nie po to, żeby jątrzyć, ale po to właśnie, by sprzeciwiać się zastępowaniu prawdy historycznej przez prawdę polityczną. Na łamach „Wołynia i Polesia” ostrzegano także przed odradzaniem się szowinizmu ukraińskiego, w tym pokazywano jego złowrogą rolę w przewrocie politycznym na Ukrainie.
Za to wszystko z wielką czcią dziękujemy Zmarłej, która odeszła w kilka miesięcy po wydaniu ostatniego numeru „Wołynia i Polesia” – niewątpliwie dzieła Jej życia.
Zmarła odeszła w okresie trudnym. W okresie, kiedy w Polsce prawda polityczna wzięła górę nad prawdą historyczną, kiedy ludzie mający odwagę upominać się o prawdę historyczną są lekceważeni i piętnowani. Natomiast na Ukrainie powróciły upiory przeszłości. Trwa tam obłędna gloryfikacja nie tylko OUN i UPA, ale także hitlerowskich kolaborantów z dywizji SS-Galizien czy Legionu Wołyńskiego. Z inicjatywy syna dowódcy UPA parlament ukraiński przyjął ustawodawstwo heroizujące Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię oraz przewidujące sankcje karne za przypominanie faszystowskiego i zbrodniczego charakteru tych organizacji.
Te zatrważające fakty potwierdzają słuszność dzieła życiowego Zmarłej i tym bardziej muszą nas motywować do jego kontynuacji. Jako ludzie należący do kultury łacińskiej i chrześcijańskiej jesteśmy bowiem zobowiązani stać po stronie prawdy bez względu na okoliczności.
Bohdan Piętka,
współpracownik Zmarłej w redagowaniu kwartalnika „Wołyń i Polesie”