Przez całą niedzielę niepełnosprawni podopieczni i pracownicy Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach pomagali w czasie Wigilii dla Bezdomnych na Rynku Głównym w Krakowie. Poniżej relacja „Gościa Niedzielnego”. Zdjęcia wykonał jeden w wolontariuszy Fundacji.
Stąd nikt głodny nie odejdzie!
Monika Łącka
Na krakowskim Rynku Głównym odbyła się największa w Polsce Wigilia dla bezdomnych i potrzebujących zorganizowana już po raz 19. przez restauratora Jana Kościuszko i wielu jego współpracowników.
Co roku w niedzielę poprzedzają Wigilię Bożego Narodzenia, krakowski Rynek zamienia się w wielki stół, przy którym miejsca nie brakuje dla nikogo.
Dla wszystkich, którzy przychodzą, a nawet przyjeżdżają z odległych miejscowości, przygotowanych zostało dziś ok. 200 tys. pierogów ruskich oraz z kapustą i grzybami, 10 tys. porcji karpia hodowanego w Dolinie Będkowskiej, a także ogromna ilość barszczu i zupy grzybowej z uszkami. Z kolei władze Krakowa ufundowały pokaźną ilość precli.
Na bieżąco były też rozdawane paczki zawierające np. konserwy, makarony, kasze, kakao, cukier, mąkę i słodycze. Te produkty cały czas przynosili krakowianie, by paczek starczyło dla wszystkich potrzebujących.
Jan Kościuszko mówi, że te paczki niejednokrotnie ratują życie i są pięknym gestem na zbliżające się święta. – Najbardziej wzruszające jest to, iż ludzie, którzy zostali wykluczeni ze swoich rodzin, dostając paczkę, dzielą ją i wiemy, że do tych rodzin i tak idą, by coś zanieść od siebie – mówi.
Obserwując stojących w niekończącej się kolejce do stołów, przy których wydawane są posiłki, łatwo można było dostrzec, iż na Rynek przyszła prawdziwa mozaika ludzi niejednokrotnie pokiereszowanych przez życie. Są młodsi i starsi, chorzy i niepełnosprawni. Są też rodziny z dziećmi, które z różnych przyczyn znalazły się w bardzo trudnej sytuacji życiowej.
– Pewnie zastanawia się pani, czemu tu dziś jestem? – zagaduje mnie starszy mężczyzna. Ma 72 lata, siwiuteńkie włosy i jasne, błękitne oczy. W kolejce stał onieśmielony, zawstydzony wręcz. Na Wigilię przyszedł po raz pierwszy. – Z roku na rok wszystko jest coraz droższe, coraz więcej wydaję też na leki. Mam bardzo skromną rentę – tak się potoczyły moje losy. I sam jestem na świecie. Nie mam już nikogo. Cieszę się, że mogę zjeść tu dziś ciepły posiłek – opowiadał.
Inni na Wigilię dla bezdomnych i potrzebujących przyjeżdżają co roku. To już taka ich tradycja.
– Bieda, choroby, brak pracy. Dlatego tu jesteśmy. Spotykamy się też każdego roku z ludźmi, którzy dzielą nasz los. Czekamy na to spotkanie. I na dobry barszcz oraz pierogi. Dobrze, że są tacy ludzie jak Jan Kościuszko, że głodnych nakarmią. Oby sił mu starczyło na kolejne lata – mówią.
W tym roku po raz pierwszy akcję wspierało krakowskie Arcybractwo Miłosierdzia, a w wydawanie posiłków włączyli się niepełnosprawni podopieczni Fundacji im. Brata Alberta prowadzonej przez ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego.
W przygotowanie Wigilii zaangażowało się też wiele firm i instytucji. Do restauracji Grupy Kościuszko M2B dołączyły też: Jeronimo Martins Polska S.A., Wawel SA, Bacówka Towary Tradycyjne Sp. z o.o. oraz FH ABC.
Warto dodać, że organizatorzy zadbali też o iście świąteczny klimat Wigilii – piękne kolędy śpiewał wszystkim najpierw chór dyrygowany przez Bogusława Grzybka, a następnie kilkuosobowy zespół