Najwyższy już czas, aby ks. Kazimierz Sowa po wieloletnich wojażach w Warszawie i brylowaniu na salonach (także w radach biznesowych) wrócił wreszcie do macierzystej archidiecezji krakowskiej i wziął się za uczciwą pracę duszpasterską, katechetyczną lub charytatywną. Do tej pory korzystał z „parasolu ochronnego” jednego z warszawskich hierarchów i swego brata polityka (dawniej PO, dziś Nowoczesna), ale dokąd tak można. Co do problemu uchodźców i migrantów, to mam pytanie: A ilu do tej pory bracia Sowowie przyjęli pod swój dach? Mają przecież odpowiednie warunki finansowe i lokalowe.
Udostępnij ten wpis