Nigdy nie zamierzałem udać się do Instytutu Pamięci Narodowej, aby zapoznać się z aktami Służby Bezpieczeństwa, a tym bardziej z własną teczką. Uważałem, że po 1989 roku definitywnie zakończył się czas zmagania z systemem komunistycznym, a rozpoczął czas służenia Kościołowi i Ojczyźnie w całkiem inny sposób. Jednak akta te przyszły do mnie same. Półtora roku temu wraz z przyjaciółmi z podziemnej Solidarności jechałem pociągiem do Gdańska na uroczystości 25-lecia podpisania Porozumień Sierpniowych. Podczas wielogodzinnej podróży wysłuchałem po raz pierwszy opowieści byłych opozycjonistów, którzy byli świeżo po lekturze swoich akt. Niektórzy z nich, opowiadając o tym, co znaleźli w swoich teczkach, nie kryli emocji, a nawet mieli łzy w oczach.
Miesiąc później z audycji radiowej pani Danieli Motak z Radia Kraków dowiedziałem się, że w oddziale IPN w Krakowie zachowały się zarówno akta SB, w których występuję jako figurant o pseudonimie „Jonasz”, jak i kaseta wideo nakręcona przez samych funkcjonariuszy bezpieki po moim drugim pobiciu w grudniu 1985 roku (…). Wówczas przełamałem się i – korzystając z otrzymanego wcześniej statusu pokrzywdzonego przez system komunistyczny – wystąpiłem o swoje akta. Dnia 8 października 2005 roku, kiedy po raz pierwszy przekroczyłem próg archiwum IPN w Wieliczce, długo nie zapomnę. Zapoznanie się z zachowanymi materiałami było doświadczeniem porażającym i to nie tylko dlatego, że wspomniana kaseta wideo przypomniała bolesne dla mnie sprawy.
Najgorsze było odkrycie, że wśród wielu wspaniałych i gorliwych kapłanów archidiecezji krakowskiej, w tym osób, które znałem i ceniłem, znaleźli się w czasach PRL-u także tajni współpracownicy SB. Zwróciłem się z tym problemem do władz kościelnych. Na pierwszy list nie dostałem odpowiedzi, na drugi odpisano mi lakonicznie, polecając mnie opiece Matki Boskiej. W końcu po kolejnej próbie uzyskania jakiegoś stanowiska w tej kwestii usłyszałem, że są to sprawy, które dzisiaj nikogo już nie interesują, i że najlepiej, abym – jak argumentowano: dla dobra Kościoła – dał sobie z tym spokój. Długo zmagałam się sam z sobą. Zastanawiałem się, co w tej sytuacji zrobiłby mój nieżyjący przyjaciel, ksiądz Kazimierz Jancarz, kapelan nowohuckich robotników. Doszedłem do wniosku, że on – właśnie dla dobra Kościoła – nie poszedłby w tej sprawie na kompromis. Przeczuwałem, że problem tzw. lustracji duchowieństwa wcześniej czy później stanie się problemem publicznym. (…)
Na początku 2006 roku zdecydowałem więc zaapelować publicznie do moich współbraci księży o samooczyszczenie. Stało się to w czasie spotkania działaczy Solidarności z dziennikarzami, na którym to spotkaniu jeden z naszych przyjaciół, robotnik z Nowej Huty, przyznał się do współpracy z SB i przeprosił za to swoich kolegów. Nie spodziewałem się, że te kilka zdań wówczas przeze mnie wypowiedzianych będzie kamyczkiem, który uruchomi lawinę w całej Polsce. To, przez co musiałem przejść od tego czasu, a czego smutnym finałem był komunikat krakowskiej Kurii Metropolitalnej z dnia 17 października i przebieg kongregacji duchownych w dniu 4 listopada 2006 roku, to temat na osobną publikację, którą przygotuje już ktoś inny. Równocześnie z wystosowaniem wspomnianego apelu rozpocząłem badania historyczne w archiwach IPN. Historia była bowiem zawsze moją pasją. (…)
Zebrawszy obfity materiał, zdecydowałem się na przygotowanie opracowania, które postanowiłem sporządzić w dwóch wersjach. Pierwsza z nich, opatrzona przypisami, będzie w
przyszłości broniona jako praca naukowa; druga, którą tu prezentuję, ma charakter popularno-naukowy. Aby przedstawić jak najszerszą panoramę postaw, sięgnąłem po sylwetki księży pracujących w archidiecezji krakowskiej w latach 1945–1989. (…) Trudno jest pisać o samym sobie, dlatego wyłączyłem z niniejszego opracowania większość spraw dotyczących mojej osoby (…).
W niniejszej publikacji przyjąłem zasadę, że ujawniane są wszystkie nazwiska funkcjonariuszy UB i SB oraz ich agentów informatorów i tajnych współpracowników. Wyjątek stanowią sytuacje, gdy nie ma dostatecznej pewności, kto ukrywa się pod występującym w dokumentach bezpieki pseudonimem, oraz gdy opisywane są sprawy obyczajowe. W publikacji pominięto te fragmenty akt SB, zwłaszcza donosów, których publikacja mogłaby naruszać dobra osobiste osób represjonowanych i inwigilowanych oraz ich rodzin. Co do księży zarejestrowanych przez SB jako tajni współpracownicy, to do wszystkich żyjących, których nazwiska i miejsce pobytu udało się ustalić, wysłałem listy z informacją, że w dokumentach bezpieki znajduje się taki zapis, i poprosiłem o skomentowanie tej sprawy. Na listy odpowiedziała tylko połowa. Fotokopie ich odpowiedzi zostały zamieszczone w części Załączniki. (…)
Zebrany materiał podzieliłem na osiem części. W I, poświęconej czasom stalinowskim, zestawiłem w formie kontrastu sylwetki księży represjonowanych przez władze komunistyczne oraz sylwetki księży kolaborujących z tymi władzami.
W II opisałem działania prowadzone w latach osiemdziesiątych przeciwko kapelanom Solidarności i opozycji demokratycznej. Spośród wielu księży niezłomnych wybrałem postaci swoich przyjaciół: księży Kazimierza Jancarza, Adolfa Chojnackiego i Andrzeja Zwolińskiego, oraz duszpasterzy jezuickich działających na terenie mojej rodzinnej parafii pw. św. Mikołaja w Krakowie. (…)
W III części opisałem przykłady duchownych, przeciwko którym bezpieka prowadziła działania operacyjne, zbierając doniesienia od innych duchownych – a także, w niektórych wypadkach, od osób świeckich – będących tajnymi współpracownikami SB. Aby zainteresować tymi sprawami także czytelników spoza Małopolski, wybrałem przykłady osób powszechnie znanych, np. kardynała Franciszka Macharskiego czy księży Franciszka Blachnickiego i Józefa Tischnera. W części tej znalazł się też rozdział poświęcony doniesieniom, jakie SB zbierała w rodzinnej miejscowości studenta Stanisława Pyjasa, zamordowanego w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach w 1977 roku.
Część IV zawiera sylwetki duchownych, którzy oparli się werbunkowi. Są to tylko przykłady, wybrane spośród wielu opisanych w aktach bezpieki.
W części V omówione zostały z kolei przypadki pozornej współpracy – rejestracji przeprowadzanej „na wyrost” przez funkcjonariuszy UB i SB. Ocena tego, co było pozorną, a co rzeczywistą współpracą, jest niekiedy bardzo trudna; jednakże drobiazgowa analiza dokumentów, a także rzetelne relacje świadków mogą pomóc w ustaleniu prawdy.
Wreszcie w części VI opisałem duchownych, którzy potrafili współpracę zerwać. Przykłady te świadczą o duchowym zwycięstwie tych osób.
Część VII nosi tytuł Współpraca; omówione w niej zostały te przypadki, które na podstawie zachowanych dokumentów należy zakwalifikować właśnie jako świadomą i tajną współpracę z bezpieką. Starałem się jednak w miarę możliwości pokazać, że każdy z opisanych przypadków różni się od pozostałych. Byli współpracownicy, którzy za informacje przekazywane bezpiece otrzymywali prezenty czy ułatwienia paszportowe, ale byli też tacy, którzy odmawiali przyjęcia jakichkolwiek „korzyści”. Jedni współpracowali chętnie, inni niechętnie. W dodatku w zachowanej dokumentacji jest szereg luk, a niekiedy mamy do dyspozycji tylko pojedyncze dokumenty. Wszystkie te elementy zostały wzięte pod uwagę.
W części ostatniej przedstawione zostały problemy, na jakie natrafia badacz akt bezpieki dotyczących Kościoła. Zaproponowana została w niej m.in. kategoria opornej współpracy, to znaczy takiej, która – z punktu widzenia samej bezpieki – nie miała
większej wartości. Część rozdziałów ma charakter edukacyjny: pokazuje, w jaki sposób SB mogła wykorzystywać słabości poszczególnych księży, aby nakłonić ich do współpracy. (…)
Ufam, że wykonana przeze mnie praca przyniesie owoce jedności i przebaczenia, a nie wrogości i podziału.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski