Jeżeli ktokolwiek wierzył jeszcze w to, że w Platformę Obywatelską stać na uczciwe zachowania udowadniające, iż przynajmniej w niewielkim stopniu działa ona w duchu antykomunistycznej opozycji, do których to korzeni chętnie się przyznaje, to jej sejmowe głosowanie w sprawie wyboru nowego Rzecznika Praw Obywatelskich powinno pozbawić złudzeń ostatnich naiwnych.
Mogąc wybrać na to stanowisko legendę „Solidarności” oraz wieloletniej, okupionej wieloma wyrzeczeniami i cierpieniami walki o demokrację i niepodległość Zofię Romaszewską, do której szacunek musi czuć każdy, kto choćby otarł się o podziemne struktury antypeerelowskiej opozycji, kierownictwo partii zadecydowało, żeby głosować na zdeklarowanego lewaka i zwolennika poglądów obcych w sferze obyczajowej większości Polaków, jakim jawi się Adam Bodnar.
Mając znakomitą szansę poprawy wizerunku w oczach ludzi, dla których ideały „Solidarności” oraz tradycje niepodległościowe odgrywają ważną rolę, Platforma nie skorzystała z niej, pozbawiając się kolejnych punktów procentowych w przedwyborczych sondażach, a w dodatku do końca wymazując obraz demokratycznego ugrupowania pozostawiającego swoim członkom swobodę w sprawach sumienia.
Okazuje się bowiem, że kilku parlamentarzystów PO przyznało się dziennikarzom, iż gdyby nie zarządzona przez władze partii dyscyplina w głosowaniu, to poparliby osobę bliską im ideowo, czyli Zofię Romaszewską. Zmuszono ich jednak do opowiedzenia się za jej kontrkandydatem, a oni posłusznie stulili uszy po sobie, bo przecież trwa właśnie układanie list wyborczych, a wtedy zapomina się o przyzwoitości (nie mówiąc o honorze), lecz pragnie się zaskarbić łaski partyjnych decydentów.
Żałosne to i żenujące, ale może nawet lepiej, że Platforma Obywatelska kolejny raz pokazuje swoją prawdziwą twarz, odkładając na bok maski, którymi łudziła Polaków przez minione lata. Teraz cały jej klub parlamentarny powinien udać się na uroczystości „urodzinowe” Pałacu Kultury i Nauki, aby zademonstrować swoje prawdziwe sympatie ideowe, kłaniając się w pas prezentowi od Józefa Wissarionowicza Stalina.
Jerzy Bukowski