Prezydent Krakowa Jacek Majchrowski, skądinąd profesor prawa z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w liście-prośbie do arcybiskupa krakowskiego myli Ekscelencję z Eminencją. Ten drugi tytuł przysługuje tylko kardynałom, a takim (przynajmniej na razie) arcybiskup Marek Jędraszewski nie jest. Widocznie prezydentowi pozostały stare urzędnicze szablony, gdy wysyłał pisma do byłych metropolitów krakowskich, kardynałów Franciszka Macharskiego i Stanisława Dziwisza.
Bardziej jednak rażący jest brak na końcu listu jakiegokolwiek zwrotu grzecznościowego, czy też zwykłego pozdrowienia lub pożegnania. Taka oschłość jest bardzo niegrzeczna. Prawie każdy wójt czy sołtys w Polsce, nawet lewicowy, zakończyłby list zwrotem np. „z poważaniem”, „z wyrazami szacunki”, „serdecznie pozdrawia” itp. Ech, ta kultura (a ściślej mówiąc jej brak)!
Co do meritum sprawy, to niech pan prezydent Jacek Majchrowski bije się we własne piersi, bo przecież to za jego trzech kolejnych kadencji zabudowano ogromną ilość terenów zielonych i tzw. korytarzy powietrznych. Między innymi z tego powodu mój rodzinny Kraków naprawdę się dusi. Vide: najnowszy spór o resztki zieleni przy dawnym pasie startowym w Czyżynach, gdzie na mały skwerku mają stanąć kolejne bloki. A ten „Manhattan” tam budowany to zgroza!
Oczywiście „jak trwoga to do Boga”, ale prośba o odczytywanie uchwał samorządowych z ambon, to typowa „zasłona dymna” dla wcześniejszych błędów .