Informacja od Wojciecha Orłowskiego z Wołowa.
Marek Miązek z Baszyna ma niecodzienna pasję: hoduje lilie wodne. Dwa szczepy, które powstały w jego ogrodzie nazwał na część Żołnierzy Wyklętych: Inka i lalek. Rośliny są ozdobą jego stawu, ale można je też zasadzić w niewielkich oczkach wodnych. –Jak zaczynałem to miałem tylko niewielki staw, który chciałem zagospodarować- mówi pan Marek.
Lilie wodne Marek Miązek uprawia od 3 lat. Wyhodowanie własnych szczepów to ogromny sukces.- To siostra namawiała mnie abym nazwał te kwiaty: Inka i Lalek. A że nie miałem pomysłu na nazwę. Ale szanuje naszą historię, szanuję rodzinę i siostrę to zgodziłem się na imiona Żołnierzy Wyklętych- przyznaje pan Marek. Przy drodze Baszyn- Wińsko stoi billboard, na którym pan Marek reklamuje swoje kwiaty. Można je u niego zamówić pod numerem telefonu: 799-147-036.
***
Prawda jest taka, że Żołnierzy Wyklętych czy Niezłomnych przez całe lata PRL-u nazywano „zaplutymi karłami reakcji”, a wszystkie niepodległościowe organizacje, do których należeli określano, jako „faszystów”, czy „bandy reakcyjne z pod znaku NSZ”. Teraz młodzież widzi, co zrobili żołnierze poAkowskiego podziemia. I co najważniejsze Żołnierzy Wyklęci są modni w tych czasach.
***
W zamian za ofiarną walkę w obronie wartości, jaką była Niepodległość Ojczyzny wielu z Nich poległo z bronią w ręku, innych zamęczono w więzieniach ciągłymi przesłuchaniami i torturami, a jeszcze inni po okrutnych śledztwach przechodzili pokazowe procesy, które były kpiną z wymiaru sprawiedliwości, a których wyrok był oczywisty – natychmiastowo wykonywano kary śmierci. Jedynie nielicznym udało się przetrwać stalinowski reżim, aby żyć dalej przez długie dekady Polski Ludowej z piętnem „reakcyjnego bandyty”. Zaledwie garstka z Nich dożyła tzw. odwilży i ustawy honorującej ich wieloletnie zmagania w szeregach SZP, ZWZ, AK, DSZ, ROAK, NZW, NSZ, SN, i WiN z oboma okupantami.
Dożyli oni również dużej liczby rewizji nadzwyczajnych od wyroków śmierci, które otrzymali ich dowódcy i towarzysze partyzanckiej doli i niedoli… a tych trzeba przynajmniej przypomnieć! „Żołnierzami Wyklętymi” zwykło się nazywać żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, którzy pięć lat okupacji niemieckiej zmuszeni byli zamienić na idący ze wschodu, niczym burza, stalinowski reżim. W odróżnieniu od tej części społeczeństwa, która uznała władzę ludową narzuconą odgórnie na polecenie Stalina, Oni – wyklęci przez komunistyczny system, nie złożyli broni.
Jeszcze raz poszli do lasu broić miejscowej ludności przed kradzieżami i gwałtami MO, UB i NKWD. Podziemie niepodległościowe na skutek braku reakcji aliantów na komunistyczne fałszerstwo zamiast demokratycznych wyborów, oraz na fakt, iż państwa zachodniej Europy uznały Polskę pod rządami sowietów, świadomi braku perspektyw żołnierze niepodległościowych organizacji zmuszeni byli przyjąć symboliczny kielich goryczy od komunistycznych władz w postaci tzw. „amnestii”, które okazały się podstępnymi pułapkami. Nadal tropiono i mordowano nie tylko tych, którzy nie chcieli się ujawnić, ale także tych, którzy to uczynili. Władza ludowa jeszcze raz zademonstrowała wtedy, co są warte jej zobowiązania i przyrzeczenia.
Za koniec ich zbrojnego oporu uznaje się datę zastrzelenia sierż. Józefa Franczaka ps. „Lalek” w Majdanie Kozic Górnych (gm. Piaski) 21 października 1963 r.
Pan Marek osobiście dogląda kwiatów
Ten kwiat lilii nazywa się LALEK
Wojciech Orłowski