W 2002 roku ówczesny biskup tarnowski Wiktor Skworc (dziś arcybiskup katowicki) odwołał ks. Stanisława P. z urzędu proboszcza w parafii X. Oficjalnym przyczyną były „względy zdrowotne” i złożona z tego powodu „dobrowolna” rezygnacja. W rzeczywistości rezygnacja ta była wymuszona przez władze diecezji, gdyż do kurii wpłynęły skargi od rodziców chłopców, którzy byli molestowani przez owego duchownego. Okazało się przy tym, do molestowań chłopców ,co potwierdzali niektórzy duchowni, dochodziło także w poprzednich parafiach, w których posługiwał ów ksiądz.
Ks. Stanisław P., mający dziś 67 lat, był wyświęcony w 1984 roku, a na przełomie lat 1996 – 1997 uhonorowany został godnością kanonika honorowego, nadaną mu przez ówczesnego biskupa tarnowskiego (później arcybiskupa lubelskiego, dziś już nieżyjącego) Józefa Życińskiego.
Po odwołaniu z funkcji proboszcza został skierowany na kilkumiesięczny urlop, a następnie do pracy duszpasterskiej w diecezji kamieniecko-podolskiej na Ukrainie. Po powrocie do kraju w 2009 roku na mocy decyzji biskupa Skworca trafił do parafii w jednym z tamtejszych miast. Pomimo udowodnionych molestowań nadal uczył w szkole i prowadził rekolekcje, tak jakby się nigdy nic nie stało.
W tym samym roku jedna z jego ofiar, wspomniany pan Andrzej, pochodzący z parafii Y., w której w latach 80-tych, też wikarym był ks. Stanisław. P., napisał list do biskupa tarnowskiego Wiktora Skworca, zgłaszając swoją krzywdę. Na ten list nie dostał żadnej odpowiedzi. W 2010 roku napisał więc ponownie. Jednak działania kurii tarnowskiej były typową urzędniczą „grą w ping-ponga”, pełną uników i pokrętnych odpowiedzi. Np. biskup Skworc twierdził, że w ogóle nie wiedział, iż ks. Stanisław P. po powrocie do Polski uczył nadal w szkole.
W końcu ów duchowny został skierowany do Domu Księży Emerytów, gdzie przebywa do dziś. Jednak stamtąd swobodnie wyjeżdżał m.in. na pielgrzymki z wiernymi do Włoch i przeróżne uroczystości diecezjalne. Na wielu zdjęciach, nawet tych publikowanych w prasie katolickiej, był nadal w otoczeniu dzieci i młodzieży.
Dodam, że diecezja tarnowska w żaden sposób nie zatroszczyła się o pana Andrzeja. Dlatego też zdecydował się on w maju tego roku na pisanie listu do ks. prymasa Wojciecha Polaka. Napisał między innymi:
„”Od kiedy pamiętam ciągle myślę o tym człowieku. Tak głęboko mam wyryte wspomnienia z nim związane, że nie jestem o tym w stanie zapomnieć. Dlatego też postanowiłem coś z tym zrobić w moim życiu.
Po obejrzeniu drugiej części filmu braci Sekielskich pod tytułem „Zabawa w chowanego” postanowiłem się odezwać także w mojej sprawie po raz kolejny. (…). Do tej pory bowiem byłem lekceważony i mój przypadek, zgłoszony w Kurii w Tarnowie, nic nie zmienił.”
Na końcu listu, do którego dołączonych jest szereg pism i nagrań rozmów telefonicznych, pan Andrzej pisze „Wszystkie nagrania jakie przytoczyłem w tym liście i wiele, wiele innych, których przekazanie byłoby tu niemożliwe, są efektem mojej wieloletniej walki o sprawiedliwość i własnego dochodzenia prawdy.
Zapytacie czego oczekuję? Otóż oczekuję wreszcie spokoju. Żebym był pewny, że winny tych czynów ksiądz już nie będzie krzywdził więcej dzieci.”
Odpowiedzi na ten list sekretarz księdza prymasa odesłał pana Andrzeja z powrotem do diecezji tarnowskiej. Kółko się znów zamknęło. Zwłaszcza, że delegatem biskupa tarnowskiego ds. wykorzystywania seksualnego osób małoletnich jest kanclerz kurii, na działania której skarżył się właśnie autor listu.
To na razie wierzchołek góry lodowej. Będę to opisywać w kolejnych tekstach.
Jeżeli ktoś z Czytelników miał dodatkowe informacje, to proszę do mnie napisać: tadeusz@isakowicz.pl