W polskiej polityce jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników nacjonalizmu ukraińskiego i reprezentantem jego interesów jest Paweł Kowal. Nie tak dawno jeszcze wychwalał on jak mógł „pomarańczową rewolucję” oraz takich ukraińskich polityków jak Wiktor Juszczenko czy Julia Tymoszenko, którzy z powodu swoich wygórowanych ambicji zadeptali owoce owej „rewolucji”. Postępowanie Kowala w sprawie tzw. polityki wschodniej bardzo surowo ocenili w swoim opracowaniu doc. dr Leszek Jazownik, profesor Uniwersytetu Zielonogórskiego, oraz dr Maria Jazownik, pisząc:
„Paweł Kowal, wiceprzewodniczący klubu parlamentarnego PiS, a także eurodeputowany PiS, systematycznie krytykował rezolucję Parlamentu Europejskiego z 25 lutego 2010 roku, potępiającą uhonorowanie Bandery tytułem Bohatera Ukrainy. (…) Pielgrzymował po kraju, głosząc kult Wiktora Juszczenki, uznawanego przez niego za najbardziej „prozachodniego polityka” Ukrainy.”
Paweł Kowal po tragicznej śmierci prezydenta Lecha Kaczyńskiego zdradził obóz PiS, zostając szefem marionetkowej partii PJN. Z partią tą sromotnie przegrał wybory parlamentarne. Nie dostał się też ponownie do Parlamentu Europejskiego. Pomimo tego stał się nadzwyczaj aktywnym lobbystą w sprawie wciągnięcia Polski w konflikt zbrojny na Donbasie. W jednym z wywiadów powiedział: „Po pierwsze powinnyśmy wysłać (na Ukrainę) więcej ekwipunku, po drugie instrumenty łączności, po trzecie amunicję, która leży w składach polskich fabryk”.
W ostatnim czasie Kowal schronił się pod skrzydła Jarosława Gowina i wraz z nim poparł kandydata na prezydenta Andrzeja Dudę. No cóż, ten sposób udzielił on obu politykom „pocałunki śmierci” w tegorocznych podwójnych wyborach.
Fotografia PAP Tomasz Gzell