Kolejnym etapem mojej podróży turystyczno-historycznej jest kraina niemieckich osadników, zwanych tutaj Sasami. Wygląda ona tak jakby ktoś całe fragmenty Dolnej lub Górnej Saksonii przeniósł o półtora tysiąca kilometrów na południowy wschód. Największe wrażenie robi miasto Sybin, zachowane jak nietknięte, znane ze zwycięskiej bitwy na Austriakami i Rosjanami, którą 15 marca 1849 r. rozegrał generał Józef Bem. Bitwa uwieczniona została w „Panoramie siedmiogrodzkiej”, namalowanej na wzór „Racławickiej” przez Jana Stykę i grupę artystów. Niestety artysta pociął ją na kawałki (ponoć nie dostał należnego honorarium), które są porozrzucane po całym świecie. Największą ilość tych fragmentów zebrało muzeum w Tarnowie.
Zacznę jednak od charakterystycznych dla tych terenów kościołów-fortec. Praktyczni Niemcy, budując w średniowieczu swoje kościoły, wznosili je jako fortyfikacje mające bronić ich przed najazdami. Z daleka wyglądają one jak małe krzyżackie zamki. Są one otoczone murami ze strzelnicami i małymi basztami. Oprócz wieży z dzwonami, także obronnej, wiele z nich posiada także drugą wieżę, wzniesioną nad prezbiterium. Z obu wież można było ostrzeliwać całą okolicę. Wewnątrz murów znajdowały się magazyny
żywności, studnia i pomieszczenia dla chroniącej się ludności.
Szczególne wrażenie robi kościół w Valea Viilor (pierwsze pięć zdjęć). Potężna budowla, ale niestety całkowicie zaniedbana. Popękane mury, uszkodzone dachówki, aż żal patrzeć. Sasi wyemigrowali stąd po II wojnie światowej, a ich miejsce zajęli głównie Cyganie. Podobnie jest w wielu innych miejscowościach. Niektóre tylko kościoły są zamienione na muzea. Siedem z nich wpisanych jest na listę zabytków UNESCO.
Szlakiem kościołów-fortec dotarłem do Sybinu, miasta warownego, założonego na wysokim wzgórzu w 1190 przez Sasów. Dzieli się ono na górne i dolne, które łączy most. Zachował się średniowieczny kształt ulic i placów, a także część murów obronnych. Najważniejsze zabytki to okazały kościół ewangelicki, barokowy kościół katolicki, wieża zegarowa, pałace i kamienice z rożnych epok. Wieczorami tutaj gwarno, wielu turystów, głównie z Niemiec i Węgier. Z Polski nie spotkałem żadnego, w innych miastach też. Wieczorami odbywają się tutaj koncerty. Ach, ta „dzika” muzyka siedmiogrodzka!
Upał cały czas, od 30 do 33 stopni. Tylko raz była burza.