Znany podróżnik i zdobywca dwóch biegunów zdobył trzeci, tym razem duchowy biegun. Ten, który sam sobie wytyczył. W połowie marca wyruszył z Kaliningradu szlakiem Świętego Jakuba do Santiago de Compostela. Ta wyjątkowa pielgrzymka prowadziła przez Obwód Kaliningradzki, Polskę, Niemcy, Belgię, Francję aż do Hiszpanii. Liczącą cztery tysiące kilometrów trasę Marek Kamiński pokonał pieszo – tak jak miliony pątników, którzy od stuleci kierują swe kroki do katedry świętego Jakuba i tamtejszego sanktuarium.
„Moja wiara jest drogą” – mówi Marek Kamiński. W każdym napotkanym człowieku chcę widzieć Pana Boga. Podczas drogi ludzie mówili mi o sobie, o swoich biegunach. Byli też tacy, którzy prosili o modlitwę w ich intencji. Ofiarowali również swoje duchowe wsparcie. W ostatnim odcinku gdańskiemu podróżnikowi towarzyszył Jan Mela. Niepełnosprawny młody mężczyzna jako dziecko zdobywał już ze słynnym polarnikiem bieguny. W 1996 roku Marek Kamiński założył fundację, która pomaga chorym dzieciom – takim jak Jasiek Mela – pokonywać bariery, spełniać marzenia i zdobywać własne, życiowe bieguny.
Każdego dnia w sposób wirtualny Markowi Kamińskiemu towarzyszyło kilka tysięcy osób, które śledziły każdy odcinek trasy na Facebooku. „Dwa poprzednie bieguny dały mi dużo, przyszły w dobrym momencie życia. Ale teraz, na tym trzecim, duchowym, w końcu spotykam ludzi. Nigdy nie poznałem ich aż tylu, z tak różnych stron” – zapisał pod datą 7 lipca. Ci, którzy przeszli choćby fragment szlakiem jakubowym, mówią, że to przede wszystkim pielgrzymka w głąb siebie, w głąb własnej duszy. To pokonywanie własnych słabości i czas na rozmowę. Rozmowę z obcymi, napotkanymi po drodze ludźmi, rozmowę z Bogiem, i wreszcie – rozmowę z samym sobą.
KAI jrst / Gdańsk