Kandydat PiS na prezydenta RP nie jest bohaterem z moich marzeń. Jednak wytoczone przeciwko niemu i jego rodzinie zarzuty są dla mnie wręcz obrzydliwe. Szczególnie chodzi tutaj o rozpowszechnianie zmyślonych informacji, według których Andrzej Duda miałby być – uwaga! – potomkiem banderowca Michała Dudy. Chodzi także o grzebanie w życiorysie (i w twórczości) jego teścia, poety i prozaika Juliana Kornhausera. Oczywiście dziennikarze i publicyści mają prawo w czasie kampanii wyborczej ukazywać opinii publicznej szczegóły z życia danego kandydata, ale powinny być one prawdziwe, a nie wyssane z palca.
Inna sprawa, że niektóre środowiska wspierające kandydata z Krakowa same posługują się pomówieniami i insynuacjami, wymierzonymi w kontrkandydatów np. w Magdalenę Ogórek czy Pawła Kukiza. No cóż, kampania wyborcza w polskim wydaniu (zresztą nie tylko w polskim), to wciąż wojna na haki i ciosy poniżej pasa, a nie na argumenty rozumowe.