Bardzo ciekawa refleksja Janusza Horoszkiewicza
W Chołoniewiczach była kaplica, służyła za kościół parafialny. Tu stała. Banderowcy spalili wszystkie okoliczne miejscowości należące do parafii, kaplicy jednak nie ruszyli. Stała otwarta, pozostawiona na rozkradzenie i zniszczenie. Komuniści nie mogąc doczekać się dewastacji, nakazali rozbiórkę.
Okoliczni Ukraińcy, aby ratować wyposażenie zabierali w sekrecie co mogli do domów. To było aktem odwagi i wiary, donosiciele byli wszędzie. Kiedy w 2013 r. dotarłem do Chołoniewicz, spotkałem p. Natalię Słuczyk. To ta, co z Tatą zasypywała zamordowanych Polaków w Dole Śmierci. W rozmowie stwierdziła że jeden ( nazwisko zapomniałem ) ma obraz Matki Boskiej z kaplicy. Świaszczennik O. Stepan Dymitrowicz Szomonko, nakazał bezzwłocznie prowadzić do jego domu.
Na piersiach O. Stepan miał krzyż, znak kapłaństwa. Przebieg tej ” rewizji” był bardzo ciekawy i pouczający. Gospodarz widząc zachodzącego świaszczennika przeżegnał się i ucałował krzyż, kobiety też uczyniły znak krzyża.
Zapoznany z celem naszej wizyty gospodarz bez wahania poprowadził do obrazu. Pani Natalii wydało się że to nie ten obraz, powiedziała że był większy. Gospodarz zaczął się tłumaczyć, udowadniać, przekonywać że nie ma racji. Ojciec Stepan podejrzliwie rozpoczął też przepytywanie, ja z nadzieją odkrycia ” wielkiego” obrazu wtórowałem mu.
Gospodarz ściągną obraz ze ściany i stwierdził ” Matka przyniosła ten obraz jak rozbierali kaplicę, ten, a nie żaden inny”, przeżegnał się i Go ucałował . Ojciec Stepan uciął gwar ożywionej dyskusji, stwierdził ” przysiągł – prawdę mówi „.
Jeśli więc p. Lech Wałęsa nie był konfidentem, niech się przeżegna, przysięgając, jak ten szlachetny, wierzący i porządny człowiek z Chołoniewicz, lub niech się przyzna i prosi o wybaczenie.
Janusz Horoszkiewicz,
który głosował na Wałęsę