Ustanowienie Dnia Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej jest moim skromnym zdaniem dobrym pomysłem. Propozycję tę złożył poseł PSL Piotr Zgorzelski, ale tę słuszną sprawę powinien też (tak mi się marzy) poprzeć PiS, choć obie partie walczą o „rząd duch” w elektoracie wiejskim. Liczyłbym także na poparcie Kukiz`15, jak i Kancelaria Prezydenta RP (Wojciech Kolarski i Małgorzata Sadurska). Niezależnie od sporów ideologicznych polskim chłopom po prostu należy się to upamiętnię, tak za patriotyczną postawę w czasie Powstania Wielkopolskiego w 1918-1919 r. i wojny polsko-bolszewickiej w 1920, jak i zwłaszcza w czasie II wojny światowej. Oczywiście także w kresie komunizmu.
Wyznaczenie dnia 12 lipca jest sympoliczne, bo to data krwawej pacyfikacji przez Niemców wsi Mnichów w Świętokrzyskim. To także nawiązanie do innych masakr polskich chłopów, które miały miejsce w lipcu 1943 r, w tym zwłaszcza do apogeum ludobójstwa dokonanego przez UPA w wioskach na Wołyniu i niemieckich pacyfikacji wsi podkrakowskich (np. Woli Justowskiej oraz Radwanowic, w których mieszkam). Tak na marginesie, Obława Augustowska, dokonane przez NKWD, też miała miejsce w lipcu, choć w roku 1945.
Taki dzień oczywiście nie narusza głównego przesłania Dnia Pamięci o Ofiarach Ludobójstwa na Kresach Wschodnich, obchodzonego 11 lipca, a jedynie przesłanie to uzupełnia.
PS. Piszę to jako Krakowianin, ale także jako potomek „po mieczu” polskich chłopów z Korościatyna k. Monasterzysk, powiat Buczacz, którzy w XIX i XX wieku krwią pieczętowali wierność Polsce i Kościołowi.