Papieski list „Motu proprio”, jak się spodziewam, uruchomi falę skarg. W wywiadzie także o mało przekonywującej odpowiedzi ks. Adama Bonieckiego, generała księży marianów, ws. księdza z Lichenia, podejrzewanego o pedofilię.
Do tego kolejnego wywiadu dodam, że przykład, który podaje dotyczy duchownego-homoseksualisty z archidiecezji krakowskiej. W archiwum IPN posiada on pękate teczki tajnego współpracownika SB o ps. „Junak”. Zerwał wprawdzie bardzo szybko kontakty z bezpieką, ale w tych teczkach są opisy jego wielu skandali obyczajowych, które wywołał będąc wikarym w jednej z najważniejszych parafii w Krakowie.
W latach 80-tych, gdy tych skandali już nie dało się okryć, został przeniesiony do Rzymu, gdzie dzięki protekcji swego kolegi z otoczenia papieskiego otrzymał posadę w pewnej kościelnej instytucji dla Polaków. Tam też wywołał skandale na tle homoseksualnym. Przeniesiony został po raz kolejny, tym razem do jednej z rzymskich bazylik. Następnie powierzono mu rolę – chyba jak na ironię! – postulatora w procesach beatyfikacyjnych polskich kandydatów na ołtarze. Oczywiście ten duchowny nie był pedofilem, bo miał kontakty seksualne z chłopcami i młodymi mężczyznami po 15 roku życia, ale przyczynił się do deprawacji wielu osób.
Działał bezkarnie, bo jego protektor do dziś ma w archidiecezji krakowskiej ogromne wpływy. A później się dziwić, że lustracji w tej archidiecezji była tak mocno torpedowana. Paniczny lęk był nie tyle przed ujawnieniem współpracy z SB, co przed ujawnieniem owych skandali i ich tuszowań.