Przeczytaj dokumenty udostępnione przez Andrzeja Zapałowskiego.
Według autorów zdjęcia z tablicy na Grobie Nieznanego Żołnierza nazwy Bircza Matka Boska Kalwaryjska też chyba była „czekistą” bo to Jej zawierzono życie mieszkańców podczas napadu.
(Proszę powielać)
Wkrótce opublikuje dla autorów tezy o „czekistowskiej” obronie Birczy jeszcze inne ciekawe dokumenty
Fragment Kroniki Birczy. Można się z niego zorientować jak to „czekiści” bronili miasteczka.
„…Następnie wpadli do apteki i zabrali potrzebne lekarstwa. Aptekarz wraz z rodziną w ostatniej chwili uciekł przez okno. Na drugi dzień Ukraińcy powiedzieli do Niemców [chodzi o napad jeszcze w 1944 roku, przed wkroczeniem Sowietów-AZ], że to Polacy napadli na Birczę i te wszystkie rzeczy zabrali. Myśleli, że Niemcy będą się mścić na Polakach. Jednak jakoś Niemcy nie uwierzyli im i dali spokój Polakom.
Po ustąpieniu Niemców Ukraińcy zaczęli mordować Polaków i swoich Ukraińców, którzy nie chcieli się z nimi połączyć. Polacy po nocach nie spali tylko kryli się po zbożach, potokach i schronach, które robili koło domów. Gdy nadchodził wieczór słychać było bicie w gongi, słychać było strzały i dookoła widać było łuny. Ludzie chodzili jak cienie z niewyspania i strachu. Ksiądz Markiewicz polecił całą parafię w opiece Matki Boskiej Kalwaryjskiej. W Łodzince zamordowali matkę jednego z milicjantów. On pojechał szukać matki wtedy też i jego zamordowano. W rudawce zamordowano kilka osób i później kilku chłopów zabrano do lasu. Mordowano leśniczych. W Sufczynie zamordowano cztery osoby. W lasach ludzi mordowano w okrutny sposób, nawet się tego opisać nie da. Spalono wioski Borownicę i Kuźminę. Delegacje z Birczy jeździły kilka razy do Warszawy, aby przysłano wojsko do obrony. Trudno jednak było doczekać się tego wojska. W Warszawie nie wierzono, że tutaj dzieją się takie morderstwa.
W roku 1945 w styczniu w Sufczynie zamordowano nauczyciela, jego zonę i dwóch synów. Wtedy dopiero przyjechało wojsko, które zajęło placówki koło dworu w Birczy. Polacy ze wsi skupili się w Birczy. Na wiosnę 1945 r. ks. Markiewicz wyjechał z Birczy. Przez jakiś czas nie było stałego księdza w Birczy. Dojeżdżał tylko ks. Dziekan Cząstka z Leszczawy pod ochrona milicji i tu odprawiał sumę i nieszpory. Później przyjechał ks. Duda. Jesienią wysiedlono rodziny ukraińskie na Ukrainę Sowiecką. Jednak banderowcy po lasach zostali i dalej ludzi mordowali. Pierwszy napad na Birczę był 28 października 1945 r późnym wieczorem.
Banderowcy przebrani w polskie mundury podeszli do polskich placówek koło dworu. Nadszedł polski kapitan z miasta. Ukraińcy zapytali go o hasło. Ten nie wiedząc, że ma przed sobą banderowców powiedział im hasło. Wówczas zabili kapitana i napadli na wojsko polskie. Powstało zamieszanie, bo banderowcy i Polacy byli jednakowo ubrani. Zaczęła się strzelanina i trochę wojska polskiego zginęło, trochę wzięli do lasu. Zginęło kilka osób cywilnych. Spalono parę domów i stodół. Spalono też Dom Ludowy. Ukraińców jednak wypędzono. Drugi napad był 29 listopada koło 11 w godz. nocy. Ukraińcy spalili Hutę, Krzemieniec, Boguszówkę, Birczę Starą, Rudawkę i część Birczy. Trochę ludzi uciekło do Birczy, reszta kryła się po potokach, wiatr był zimny i śniegiem prószyło. Wielu ludzi wymordowano i rzucono żywcem do ognia….”