Kilka dni temu, najpierw na portalu delfi w języku litewskim, doszło do bezpardonowego ataku na Waldemara Tomaszewskiego, lidera AWPL-ZChR. Ataku opartego na insynuacjach, mających niewiele wspólnego z rzeczywistością. Celowe zbitki informacyjne zszyto tak, aby zdyskredytować lidera polskiej partii. Następnie ten sam tekst, tyle że w wersji prowokacyjnie rozszerzonej, ukazał się w języku polskim na portalu ZW. W tym miejscu warto się zastanowić, dlaczego w tym właśnie czasie opublikowano ten skandaliczny tekst i co przez to zamierzano osiągnąć.
Przyczyn propagandowego ataku delfi należy upatrywać w rosnącym znaczeniu AWPL-ZChR na litewskiej scenie politycznej. Od kilku miesięcy poparcie w sondażach dla polskiej partii systematycznie rośnie i jest na bardzo wysokim poziomie, co przekłada się na wzrost znaczenia na scenie politycznej. A to dla antypolsko nastawionych polityków i mediów jest trudne do zaakceptowania. Na Akcję głosują już nie tylko Polacy i inne mniejszości narodowe, ale też etniczni Litwini. Widać to doskonale w każdych kolejnych wyborach, pokazały to również ostatnie wybory uzupełniające do Sejmasu. Uczciwa działalność oraz program AWPL-ZChR jest atrakcyjną alternatywą wobec litewskich partii i odpowiada wielu nowym wyborcom. Opiera się na ważnych postulatach prorodzinnych, ochrony życia, prospołecznych i prosocjalnych, w tym wsparcia seniorów poprzez darmowe leki oraz dodatkowego wsparcia finansowego rodzin na każde dziecko. Niektórymi z tych pożytecznych pomysłów polskiej partii zainteresował się nawet obecny rząd. Jest jeszcze jedna rzecz, która w ewidentny sposób wyróżnia Akcję na tle innych ugrupowań politycznych, to promowanie i odwoływanie się w życiu publicznym i prywatnym do wartości chrześcijańskich, które są gwarantem prowadzenia polityki właśnie uczciwej, nakierowanej na każdego człowieka.
Wymienione wyżej pozytywne cechy programu AWPL, jego atrakcyjność w społeczeństwie stanowi bez wątpienia zagrożenie dla partii Związek Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci G. Landsbergisa, która przez lata tworzyła pozorne wrażenie partii chadeckiej, a którą w rzeczywistości nie jest. Związek Ojczyzny zaczął postrzegać Akcję jako konkurencję, co stało się powodem do wielu ataków na AWPL i jej liderów. Pamiętajmy też, że swoistym „patronem” partii Landsbergisa jest prezydent Dalia Grybauskaite, nie jest to żadną tajemnicą. O ich politycznej współpracy świadczy choćby to, że Związek Ojczyzny nie tylko dwukrotnie nie wystawił kandydata w wyborach prezydenckich, aby nie tworzyć dodatkowej konkurencji, ale też oficjalnie poparł obecną prezydent. Ostatni atak na Waldemara Tomaszewskiego wygląda na skoordynowany i wychodzący z tego środowiska. Jest wielce prawdopodobne, że był inspirowany, a wręcz wyszedł ze służb litewskich, na które Grybauskaite ma przemożny wpływ. Za tezą tą przemawiają również metody i środki jakich w tym celu użyto. Manipulacje, zbitki medialne, dezinformacja i próba dyskredytacji w celu wyrządzenia szkody wizerunkowej, to narzędzia powszechnie używane przez służby. Dodatkowym argumentem potwierdzającym te przypuszczenia jest osoba autora oszczerczego artykułu na delfi, Vaidasa Saldziunasa, który kończył szkoły w Anglii w dziedzinie studiów sztuki wojennej (war studies). Podaje się za eksperta ds. obronności i bezpieczeństwa, a wszystko wskazuje na to, że jest związany z litewskimi służbami. Właśnie jego piórem dokonano zmanipulowanego ataku na Tomaszewskiego odgrzewając „stare kotlety” informacyjne i tworząc tzw. fake news, czyli fałszywy obraz rzeczywistości w iście gebbelsowskim stylu.
Data ataku także mówi wiele. W tym samym dniu prezydent Litwy spotkała się w Tallinie, wraz z prezydentami Estonii i Łotwy, z wiceprezydentem USA Mikem Pence. Było to wydarzenie bardzo medialne, przyciągające uwagę wielu obserwatorów. Wywołało duże zainteresowanie w kraju i zagranicą, a to z punktu widzenia czarnego pijaru „dobry” czas na uderzenie w Polaków z Wileńszczyzny, bo wiadomość ta trafiła do szerokiego grona odbiorców. Nie ma żadnych wątpliwości, że atak ten przy użyciu artykułu prasowego był próbą oczernienia wileńskich Polaków, z którymi prezydent Grybauskaite ma polityczne „rachunki do wyrównania”. To wystarczający powód do propagandowej ofensywy. Zwłaszcza, że prezydent dobrze pamięta przegrane z kretesem wybory na Wileńszczyźnie, gdzie została dwukrotnie zdeklasowana przez Waldemara Tomaszewskiego, bo Polacy z autopsji wiedzą, na kogo głosować.
W całej sprawie rzuca się mocno w oczy również to, że zniesławiający artykuł niemal jednocześnie został zamieszczony na portalu litewskim i na polskojęzycznym ZW, na które Grybauskaite ma wielki wpływ. Nigdy nie była przez nich krytykowana, nawet za nieprzychylne dla Polaków decyzje. Za to często jest zapraszana do salonu politycznego ZW. Ostatnio zaś przesłała na jubileusz radia osobny list, a raczej panegiryk, w którym wychwalała rzekome zasługi tego medium znanego z atakowania polskich organizacji na Litwie. Pochwały prezydent pojawiły się nieprzypadkowo, bo ZW od początku istnienia prowadzi zadziwiającą politykę informacyjną, bardziej prolitewską niż propolską. Na falach radia i portalu promowani są często politycy litewscy o antypolskim nastawieniu. Zostało to zauważone przez władze w Polsce, z których nikt nie przyjechał na tak ważne dla Okińczyca i jego ZW uroczystości. O tym z kim przystaje ZW świadczy natomiast nadesłany list gratulacyjny byłego prezydenta i komunisty Aleksandra Kwaśniewskiego. Oprócz służalczej postawy wobec Grybauskaite i służenia bardziej sprawie litewskiej niż polskiej, ZW miało swój własny powód do zaatakowania AWPL-ZChR. Na Litwę przyjechała w końcu lipca nowa ambasador RP, pani Urszula Doroszewska. Wykorzystano zatem ten moment i przy użyciu „starego kotleta” przeprowadzono próbę „urobienia” pani ambasador według swojego scenariusza. A wszystko po to, aby na starcie zniechęcić ją do organizacji i liderów reprezentujących Polaków na Litwie, aby wbić pomiędzy nich klin i wprowadzić dystans, rezerwę i brak zaufania.
Pomimo, że ZW wykonuje oczywistą antypolską politykę dostając przy tym pieniądze na działalność od litewskich instytucji wspierających media, to o ironio, otrzymuje również ogromne środki finansowe pochodzące z kieszeni polskiego podatnika. Taki stan rzeczy jest jednym z powodów, aby atakować polskie organizacje na Wileńszczyźnie, widząc w nich zagrożenie dla swoich interesów. To ZPL oraz AWPL-ZChR są jedynymi oficjalnymi reprezentantami Polaków na Litwie. To o zdanie i opinie tych organizacji pytają polskie instytucje państwowe i rządowe, w tym kancelaria Prezydenta i Senatu. Co jest nie w smak i nie na rękę właścicielowi ZW, bo jego medium o jakiekolwiek zdanie pytają przeważnie antyrządowe media o lewicowo-liberalnym i antychrześcijańskim zabarwieniu, w tym wychowankowie michnikowszczyzny. Cel ZW jest więc całkowicie jasny, chodzi o skompromitowanie AWPL oraz ZPL po to, aby z ich opinią liczono się mniej w Rzeczpospolitej. I aby nadal bez przeszkód środowisko ZW mogło pobierać fundusze z dwóch państw.
Jak już pisałem, w ostatnim czasie znacząco wzrosła pozycja AWPL-ZChR. Pojawiają się informację o tym, że partia jest zapraszana do koalicji rządowej, co wzmocniłoby rząd i dało stabilną większość. Wszystko to podnosi znaczenie Akcji. W tej sytuacji interes Grybauskaite oraz środowiska ZW jest zbieżny. Prezydent nie chce wzmocnienia rządu i koalicji, preferuje słaby rząd, bo to wzmacnia jej pozycję w rozgrywkach politycznych. Natomiast ZW obawia się poszerzenia koalicji o AWPL, bo boi się utraty monopolu na kontakty z władzą centralną, ma wiele do stracenia, zarówno fundusze na media jak i posady w instytucjach państwowych, choćby posadę Aleksandra Radczenko. To on w tym samym czasie, w którym ukazał się kłamliwy artykuł napisał, że żadnej koalicji nie będzie. Nie sądzę, aby był to przypadek, one w polityce nie istnieją.
Wracając do ordynarnej prowokacji wymierzonej w przewodniczącego AWPL-ZChR. W tekście dopuszczono się dziennikarskiej manipulacji już w samym tytule. Zasugerowano, że niejaki Kondraszow z gazety Bałtyski Mir to „rosyjski współpracownik” Tomaszewskiego, który rzekomo jest członkiem rady programowej tego pisma. Cóż, według definicji współpracownik oznacza kogoś, kto regularnie współpracuje z drugą osobą. I tu autor artykułu wpadł we własne sidła. Ta informacja okazała się prostacką manipulacją, o czym możemy przekonać się kilka akapitów niżej w tym samym tekście, gdzie zacytowano wspomnianego Kondraszowa. A on z rozbrajającą szczerością mówi tak: „Nie znam osobiście Waldemara Tomaszewskiego. Nie rozmawiałem z nim nawet telefonicznie.” To o co chodzi? Zwłaszcza, że już przed pięciu laty Tomaszewski w specjalnym oświadczeniu napisał, że nigdy nie należał i nie należy do rady programowej żadnego medium wydawanego w kraju czy za granicą. O jakiej współpracy grzmi autor paszkwilu? Gołym okiem widać, że zarzut nie trzyma się przysłowiowej kupy. To bzdura i wymysł sklecony w stylu służb specjalnych. Widać, że „z braku laku i kit dobry”.
Ale te oszczerstwa w języku polskim powieliło ZW. A nawet więcej, bo dorzuciło kolejny „odgrzany kotlet” sprzed lat, filmik z rzekomo podejrzanego spotkania lidera AWPL z dziennikarzami telewizji rosyjskiej, a wszystko w niby tajemniczej atmosferze. Jak się okazuje, było to spotkanie w publicznym miejscu, w restauracji, z dziennikarzami legalnie działającej telewizji na Litwie, a dotyczyło zamieszczania reklam w tv przed wyborami. I to ma być skandal? Przecież codziennie dochodzi do spotkań polityków z dziennikarzami, zwłaszcza w okresach przedwyborczych. Co dziwnego jest w tym, że AWPL pracuje ze wszystkimi możliwymi mediami, bo na tym polega polityka. Spoty wyborcze partia zamieszcza zawsze po polsku w TV Polonia, jak też w telewizji rosyjskojęzycznej, bo zabiega o każdego wyborcę, to normalna rzecz. Ale jak widać nie wszyscy normalność rozumieją. Trzeba też dodać, że spoty zamieszczano również w litewskojęzycznej telewizji, nawet w telewizjach regionalnych w Szawlach, Mariampolu i Olicie, a ostatnio w kowieńskiej tv „INIT”. Tak wygląda profesjonalne zabieganie w polityce o elektorat i to w różnych językach, polskim, rosyjskim i litewskim. Dzięki temu coraz więcej osób głosuje na Akcję, w tym rdzenni Litwini. Ale dla ZW to sprawa podejrzana i dlatego wysłała swojego dziennikarza z zadaniem szpiegowania Tomaszewskiego. Jeden z internautów tak podsumował całą sprawę: „To jest wielkie świństwo, śledzić i donosić na swoich, jak robią to dziennikarze ZW, to dno. My znamy Tomaszewskiego i wiemy, że to porządny człowiek, patriota, bez reszty oddany sprawie polskości i Polakom na Wileńszczyźnie. Żadne opluwanie oparte na wstrętnych kłamstwach tego nie zmieni.” I nie ma się co dziwić temu komentarzowi, bo robienie niedorzecznych zarzutów z tego, że partia działa szeroko wśród mniejszości narodowych, również wśród Białorusinów, Ukraińców, Rosjan i Tatarów, to obłudny cynizm.
Cały ten prowokacyjny atak wynika z bardzo niskich pobudek. Atakowanie prezesa AWPL-ZChR przez środowisko ZW bierze się też stąd, że polska partia ma charakter chrześcijański, opowiada się za pełną ochroną życia i rodziny rozumianej jako związek kobiety i mężczyzny. Zupełnie inaczej niż pokazuje to ZW, którego dziennikarki Kozicz i Mokrzycka brały udział w czarnym marszu, a ostatnia była też wolontariuszką parady gejowskiej w Warszawie. Ponadto AWPL jako jedyna wnosi o pełną lustrację i ujawnienie nazwisk współpracowników tajnych służb specjalnych byłego ZSRR w obecnych instytucjach państwowych Litwy. Dotyczy to przede wszystkim polityków, dziennikarzy, sędziów i biznesmenów. Ta propozycja rozwścieczyła komunistów, nie jest też na rękę prezydent Grybauskaite, której przeszłość polityczna, tak jak i wielu polityków litewskich, sięga tamtego niechlubnego okresu. Zupełnie inny jest rodowód AWPL, opiera się na korzeniach i wartościach chrześcijańskich i patriotycznych, a to jest nie do zaakceptowania przez osoby związane ze środowiskami postkomunistycznymi i masonerią.
O wierności zasadom świadczy też życiorys Waldemara Tomaszewskiego, który można przeczytać na jednym z portali litewskich: „jest prawdziwym patriotą i z takiej patriotycznej rodziny pochodzi. Adam, stryj Waldemara, żołnierz AK, był wśród tych, którzy odmówili złożenia przysięgi Berlingowi, za co został aresztowany i więziony wraz z 4 tysiącami AK-owców na zamku miednickim. Następnie przewieziono go do łagrów, do Kaługi. Nigdy nie pozwolono mu wrócić na ojczystą ziemię, a po odbyciu wyroku dożył swoich dni na tzw. ziemiach odzyskanych. Natomiast Waldemar Tomaszewski bronił polskości jeszcze w czasach sowieckich, gdy w 1980 roku podniósł w szkole sprawę mordu katyńskiego. A w tych samych czasach sowieckich „ulubieńcy” litewskich dziennikarzy, szkalujących dziś lidera AWPL, służyli bolszewikom. Landsbergis i Linkevicius jako ochotnicy w komsomole, a Grybauskaite wykładając w wyższej szkole partyjnej. Taka jest prawda.”
AWPL-ZChR to nowa jakość w litewskiej polityce, oparta na wartościach i uczciwości, ludzie to widzą i cenią, tak Polacy jak i inne mniejszości narodowe, w których obronie partia staje chroniąc je przed dyskryminacją. Również coraz więcej rodowitych Litwinów głosuje na polską partię. Spotyka się to z atakiem nomenklatury i polityczno – biznesowych, złodziejskich układów, dla których prowadzenie uczciwej polityki jest zagrożeniem. To są główne powody nagonki medialnej wycelowanej w AWPL-ZChR. Jednak należy być dobrej myśli, bo pomimo ataków, oczerniania i manipulacji, ludzie, zwłaszcza wierzący, doceniają jej pryncypialną postawę. A pozycja partii nie słabnie, a wręcz przeciwnie, wzmacnia się, o czym bardzo rzeczowo i merytorycznie mówił Waldemar Tomaszewski w ostatnim wywiadzie w Radiu Wilno.
dr Bogusław Rogalski, politolog