Główną moją „bazą” w czasie każdorazowego pobytu w Kanadzie jest stolica Kanady, leżącą na rzeką Ottawa. Rzeka ta rozdziela angielskojęzyczne Ontario od francuskojęzycznego Quebecu.
Mieszkam w historycznej dzielnicy, tuż obok Grobu Nieznanego Żołnierza. Same małe ceglane domy. Wieczorem mam mszę św. w polskim kościele i spotkanie autorskie w Domu Polskim. Przed południem poszedłem na spacer. Plus 8 stopni, bez deszczu. Nowoczesne budynki rządowe są brzydkie, ale stare centrum bardzo ładne.
Przez środek miasta przepływa kanał żeglugowy, który w zimie zamieniany jest w wielokilometrową ślizgawkę.
Nad kanałem przerzucony jest most, na którego poręczach zakochani zapinają kłódki.
Z kolei po bulwarach biegają duże szare wiewiórki
oraz spacerują osoby, które za opłatą (20 dolarów za godzinę) wyprowadzają psy.
W centrum miasta jest bazar ze słynnym sokiem klonowym, bardzo słodkim, oraz indiańskimi wyrobami.
Obok sklepik z „ogonami bobra”, czyli racuchami z czekoladą lub owocami.
Też bardzo słodkie.
Wszędzie pełno ulicznych grajków i żebraków
także przeróżnych demonstrantów (głównie emigrantów). Pełny stołeczny folklor.