„Nie dziwi mnie, że zamachowcy z Paryża pochodzą właśnie z Molenbeeku. Problemy tej brukselskiej dzielnicy są powszechnie znane” – powiedział Radiu Watykańskiemu biskup pomocniczy belgijskiej stolicy Léon Lemmens.
Przypomina on, że jest to dzielnica w zdecydowanej większości muzułmańska. W istniejącej tam jeszcze szkole katolickiej nie ma ani jednego ucznia o belgijskim pochodzeniu. Integracja muzułmanów została w Belgii poważnie zaniedbana – uważa bp Lemmens. – W konsekwencji ich relacje z resztą społeczeństwa są bardzo trudne.
„W tej dzielnicy i w ogóle w całym tym regionie od dawna istnieją środowiska bardzo radykalnych islamistów. Nie gromadzą się oni przy meczetach, bo tamtejsze meczety, skądinąd bardzo liczne, nie popierają tej radykalizacji. Dobrze znam kierownictwo tych meczetów. Są to nasi sprzymierzeńcy w walce z radykalizacją. Z nimi rozumiemy się bardzo dobrze. Problem jednak w tym, że istnieją już całe pokolenia młodych i dorosłych, które wzrastają poza zasięgiem tych meczetów i w pewnym sensie poza normalnym społeczeństwem. Zostali oni zwerbowani przez radykalnych islamistów. To ich postawiło na nogi, stali się bohaterami radykalnego islamu.
Wiemy przecież, że wielu młodych muzułmanów, w tym również Belgów nawróconych na islam, udało się stąd do Syrii, by tam walczyć po stronie Państwa Islamskiego. Oficjalne dane mówią o 500 Belgach. I to nie tylko z tej dzielnicy Molenbeek. Jest to powszechnie znane” – powiedział biskup pomocniczy w Brukseli.
KAI RV / Bruksela