Tzw. „ujawnienie się” księdza (chyba już byłego) Krzysztofa Charamsy z Watykanu wydaje się być dobrze zaplanowaną sztuczką medialną. Nie ma tutaj przypadków. Najpierw artykuł w uważającym się za katolicki „Tygodniku Powszechnym”, później „spontaniczne” wyznanie przez kamerą, rozesłane do bardzo wielu redakcji, także zagranicznych. W wyznaniu tym, mocno wyreżyserowanym, duchowny przedstawia się jako „zatroskany” o Kościół i kraj, wtrącając przy tym mocne wątki polityczne. Na dodatek wszystko odbywa się w przededniu Synodu o Rodzinie w Rzymie, zwołanym przez papieża Franciszka.
Wielkie show, a raczej cyrk objazdowy, coś w stylu „księży-patriotów” z lat 50. i 60. ubiegłego wieku, którzy łamiąc celibat i kolaborując z władzą komunistyczną też występowali przez mikrofonami radiowymi lub na trybunie w święto 1 Maja jako „zatroskani” o Kościół i kraj. Że nie wspomną z najnowszej historii księdza, obecnie suspendowanego, Wojciecha Lemańskiego, sztucznie wykreowanego przez „GieWu” Michnika i media mu podobne.
„Księży-patriotów” już dziś mało kto pamięta. O Wojciechu Lemańskim też głucha cisza. Podobnie będzie z Krzysztofem Charamsą. Oczywiście sprawa wyrządzi wiele szkód i będzie zgorszeniem „dla maluczkich”. Trzeba więc wyciągnąć z tego wszystkiego wnioski. Przede wszystkim, nie można dalej lekceważyć lobby gejowskiego w Kościele, w tym także w Polsce. Warto przypomnieć w tym miejscu, że zgodnie z instrukcjami papieża Benedykta XVI z 2005 i 2008 roku osoby o skłonnościach homoseksualnych nie powinny być przyjmowane do seminariów duchownych. Z kolei przełożeni kościelni w tej kwestii winni stosować zasadę „zero tolerancji”. W rzeczywistości jednak jest z tym bardzo różnie, a miękkie podejście do tych spraw niektórych księży biskupów i prowincjałów zakonnych daje takie efekty, jak opisywany najnowszy skandal.
Na koniec przypomnę, że wspomniany „Tygodnik Powszechny”, który z pismem założonym w 1945 r. pod patronatem ks. kard. Adama Sapiehy niewiele już ma wspólnego, do dziś korzysta z pomieszczeń kurii krakowskiej przy ul. Wiślnej w Krakowie. Jest to tym bardzo zaskakujące, bo media autentycznie katolickie gnieżdżą się byle gdzie. Chyba więc przyszedł czas, aby redakcja tego pisma poszukała sobie innego lokalu. Z pewnością Michnik chętnie przygarnie ją pod swój dach przy ul. Czerskiej w Warszawie, bo tygodnik od wielu spełnia rolę „katolickiego” dodatku do Agory. Organizacje gejowskie i lewicowe też nie odmówią gościny.