Omówienie wywiadu, którego na temat pedofili i i jej tuszowania oraz lobby gejowskiego w Kościele w USA udzieliłem SE. Poniżej pełny tekst.
Jest tam także o Polsce i nigdy nie wyjaśnionej sprawy abp. Paetza. To tych problemów, a zwłaszcza do sprawy kardynała McCarricka z Waszyngtonu powrócę w następnych wpisach. Brak odpowiednich reakcji władz kościelnych na te problemy uderza bowiem w decydowaną większość księży, którzy uczciwie i z ogromnym zaangażowaniem pełnią posługę duszpasterską w parafiach i szkołach.
W rozmowie z „Super Expressem” ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
„Super Express”: – Parę dni temu świat obiegła szokująca informacja o publikacji przez Sąd Najwyższy w Pensylwanii raportu dotyczącego przypadków pedofilii wśród księży w USA. Statystyka wydaje się zatrważająca: 300 księży w ciągu 70 lat posługi kapłańskiej mogło molestować nawet ponad tysiąc dzieci.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: – Faktycznie, sytuacja jest bardzo przykra i ciężko mówić o niej w delikatny sposób. Nikt nie może także podważyć prawdziwości dokumentów, ponieważ informację potwierdził Watykan.
– Nie jest to jednak pierwszy skandal pedofilski w Stanach Zjednoczonych. Kilka lat temu doszło tam już do trzęsienia ziemi.
– Owszem. Według różnych opracowań kościelnych sprawa toczy się od końca lat 60. W tym czasie doszło do wielu patologii, na które nie reagowano.
– Gdzie szukać źródeł pedofilii wśród duchownych?
– Złe zjawiska zawsze będą się pojawiały. Najgorszy jest jednak brak reakcji. Nie podjęto działań, aby zatrzymać negatywne zjawiska.
– Ale Kościół nie zbył tego milczeniem.
– W 2002 r. byłem w Rzymie i miałem okazję uczestniczyć tam w audiencji publicznej na placu św. Piotra. Wówczas Jan Paweł II w obecności kamer bardzo ostro wypowiedział się na temat pedofilii w Kościele. W
wygłoszonym przemówieniu dał jasny komunikat, że nie ma żadnej tolerancji dla pedofilów. Warto dodać, że we wspomnianej audiencji uczestniczyli wszyscy kardynałowie Kościoła amerykańskiego, którzy,
mówiąc kolokwialnie, zostali wtedy wezwani na dywanik przez najwyższego zwierzchnika Kościoła. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Cieszyłem się, że wreszcie ktoś chce naprawiać rzeczy, które powinny zostać
naprawione dużo wcześniej.
– Ale sam ksiądz mówi, że brakowało reakcji…
– Cały problem polegał na tym, że wszystkie sygnały, które docierały do Watykanu, były bagatelizowane. Mimo współpracy Jana Pawła II z kardynałem Josephem Ratzingerem (późniejszym Benedyktem XVI), sprawa
często utykała w martwym punkcie.
– W amerykańskim Kościele znane są przecież przypadki księży, którzy tak
„mocno walczyli” z pedofilią, że finalnie sami się jej dopuścili.
– Owszem. Najgłośniejszy przypadek tego typu dotyczy arcybiskupa Waszyngtonu. Mowa o kardynale Theodore McCarricku, który miał obowiązekm wziąć się za pedofili. Jednak w późniejszym okresie okazało się, że sam jest uwikłany w czyny pedofilne i homoseksualne.
– Mówi ksiądz o młodych mężczyznach. Cofnijmy się zatem do 2002 r. Wtedy roku wyszły na jaw informacje o abp. Juliuszu Paetzu, który miał molestować młodych kleryków i księży. Nie ma ksiądz przeświadczenia, że sprawa nie została należycie wyjaśniona?
– Nigdy nie wyjaśniono tej sprawy. Arcybiskup Paetz sam zrezygnował z pełnienia posługi. Zresztą w bardzo dramatycznych okolicznościach, w Wielki Czwartek. Nikt nie powiedział, czy arcybiskup jest winny, czy
nie. Jest to według mnie największy błąd, jaki wówczas zrobił polski Kościół. Przemilczano sprawę i nie podjęto odpowiednich działań, aby w innych przypadkach były odpowiednie reguły. Sprawa abp. Paetza będzie
wracała, bo może się okazać, że ktoś poza nim stał za tym procederem i być może tuszował tę sprawę.
– Ktoś dał na to przyzwolenie.
– Wszystko wskazuje na to, że tym człowiekiem był ówczesny nuncjusz papieski, abp Józef Kowalczyk, który tuszował tę sprawę. Dlatego też Watykan nie wiedział, że w tamtym czasie takie rzeczy działy się w Polsce.
– O tym, co dzieje się w niektórych polskich kościołach, powiedziała
Janowi Pawłowi II jego przyjaciółka Wanda Półtawska, która bez ogródek
oznajmiła papieżowi, co musi zrobić w sprawie pedofilii.
– Informacje, które płynęły do papieża, często po drodze zanikały. Nuncjusz lub bliscy współpracownicy papieża zamiatali sprawy pod dywan. Faktycznie dopiero Wanda Półtawska przekazała stosowny list papieżowi, w którego treści były informacje dotyczące tego, co działo się w Poznaniu. To niesamowite, że wszystkie struktury zawiodły, a dopiero ta sprawiedliwa kobieta wyjawiła skrywaną prawdę.
– Część osób twierdzi, że jest to krok, który mógłby zniwelować odsetek
patologicznych sytuacji, których niechlubnymi bohaterami są księża.
Rzeczywiście?
– Celibat wprowadzono dopiero w X w. Kiedyś go nie było. Co ciekawe, w katolickich obrządkach wschodnich, podlegających Watykanowi, kleryk wybiera przed święceniami, czy chce zakładać rodzinę, czy trwać w
celibacie. Mój pradziadek był księdzem greckokatolickim, który miał rodzinę i dzieci. Moja prababcia była córką księdza. Na obszarze Kresów normalną rzeczą było to, że księża wschodni są żonaci. Mimo że ostatnio dużo mówi się o święceniu żonatych mężczyzn także w obrządku rzymskokatolickim, to nic z tego nie wynika. Tak na marginesie, w sprawach rodziny i małżeństwa powinni bardziej wypowiadać się świeccy katolicy, którzy sami zakładają rodziny, niż księża, którzy siłą rzeczy mają na to inne spojrzenie.
– Nadmienił ksiądz o dość konkretnym stanowisku na temat pedofilów,
którym dzielił się polski papież Jan Paweł II. Podobnie jego następca
Benedykt XVI. Słychać głosy, że niemiecki papież był zatrwożony ogromem
zjawiska pedofilii, a widząc, że nie da się z tym walczyć, abdykował.
Gdzie jest prawda?
– Na pewno papież miał w swoim otoczeniu ludzi, którzy tuszowali pedofilię. Przykro o tym mówić, ale wiele spraw zostało przemilczanych. Wstyd o tym mówić, bo w Watykanie za czasów Jana Pawła II pracowali polscy duchowni. Karol Wojtyła był radykalny, więc nie upatrywałbym w nim winy. Co do Benedykta XVI, nigdy nie zapomnę, gdy w Wielki Piątek, jeszcze jako kardynał, opowiadał o brudzie Kościoła i wielu negatywnych sprawach. Wówczas nastąpił wielki szok.
– Księża przyłapani na pedofilii często tłumaczą się, że „ofiara prowokowała”. Uważa ksiądz, że brnięcie w tę retorykę jest na miejscu? Szczególnie gdy po stronie ofiary mamy dziecko?
– Nigdy nie można obarczać dziecka. To niedopuszczalne. Nie zgadzam się, aby ofiary stawiać na równi z oprawcami!
– Ksiądz w wielu publicznych wystąpieniach zawsze walczył z pedofilią w
Kościele. Czy zdaniem księdza coś się zmienia na lepsze?
– Moim zdaniem widać, że dużo zmienia się na lepsze. Kościół ciężko przechodzi z zasady korporacyjności, gdzie kryto swoich. Jednak widać próby zmiany na lepsze. Nie można na ciężką chorobę podawać ludziom
witaminy C. Tu potrzeba zdecydowanych działań. Powiem więcej, znam bardzo wielu młodych biskupów, którzy starają się podnosić temat pedofilii, biorąc sprawy w swoje ręce. Żadną metodą jest przenoszenie księdza, który narozrabiał, do innej parafii. To trzeba ukrócić. Widzę nadzieję w młodym pokoleniu.