Felieton Bożeny Ratter
„Podeszła pani i zapytała, co ja, jako nowy arcybiskup łódzki zrobię dla utrwalenia pamięci o obozie dla polskich dzieci. Ja nie wiedziałem nic o tym obozie” – tak zaczyna opowieść arcybiskup Marek Jędraszewski, mianowany w 2012 roku przez papieża Benedykta XVI arcybiskupem, metropolitą łódzkim.
I co zrobił arcybiskup Marek Jędraszewski na rzecz utrwalenia pamięci o 12 000 polskich dzieci, w wieku od niemowlęctwa do 16-ego roku życia, przetrzymywanych w straszliwych warunkach w obozie koncentracyjnym, zmuszanych do ciężkiej fizycznie pracy, głodzonych, straszonych, bitych, szykanowanych? Arcybiskup Marek Jędraszewski zbadał temat i współtworzył poruszający film „Odebrano nam całe dzieciństwo” o jedynym w czasie II wojny światowej obozie koncentracyjnym dla dzieci, dla polskich dzieci. Arcybiskup jest w tym filmie narratorem. Film zrealizowany przez fundację Lux Veritatis.
.
Krzykliwe media nie domagały się dofinansowania filmu o męczeństwie polskich dzieci ze środków publicznych, nie obwiniały, nie donosiły do niemieckiego pisma Deutsche Welle. Radio Tok Fm nie wspierało, jak to ma miejsce w przypadku Teatru Polonia. Nie było protestów na ulicach, oskarżeń w debatach telewizyjnych. Niepubliczna telewizja realizuje filmy wypływające z troski o człowieka, o jego kondycję fizyczną i duchową, o istnienie w świadomości Polaków i świata wiedzy na temat Polski, kraju gnębionego przez wieki. W imię miłosierdzia powstał film o polskich dzieciach wykluczonych z pamięci przez byłych i obecnych „moderatorów” naszego światopoglądu. Szkoda, że wielu z nas ulega tej manipulacji, daje się uwieść grupie wyzwolonych „mędrców”, którzy uważają, że to oni powinni kształtować rzeczywistość i historię.
W niemieckim obozie koncentracyjnym znalazły się dzieci nie tylko z polskich terenów ale na pewno z polskich rodzin. Dzieci sieroty, które straciły rodziców już w 1939 roku, dzieci rodziców, którzy nie chcieli podpisać volkslisty, dzieci ze Śląska, dzieci żołnierzy Armii Krajowej. Umieszczenie osamotnionych dzieci w obozie i wykorzystanie ich do pracy fizycznej było zgodne planem Niemiec z lat 1938-1939 , by wszystkie narody słowiańskie, które w wyniku ekspansji niemieckiej znajdą się pod jego kontrolą stały się niewolnikami. „W listopadzie 1941 roku Heinrich Himmler wydał rozkaz, by dla polskich dzieci, które nie dadzą się zintegrować ze społeczeństwem niemieckim utworzyć obóz koncentracyjny”- dowiadujemy się z filmu „Odebrano nam całe dzieciństwo”.
Wczoraj Agnieszka Holland orzekła, że część ziem polskich nie przyjęła się do Polski. Mówiła o Ziemiach Zachodnich. Przodkowie Niemców, do których wczoraj zwróciła się Agnieszka Holland mieli świadomość, iż dzieci polskie, skazane na śmierć zgodnie z rasistowską polityką Niemiec, są sprawne, zaradne, sprytne, inteligentne. Więc zanim się je unicestwi warto je wykorzystać. Co miała na myśli Agnieszka Holland? Gdzie chce umieścić Polaków z tzw. Ziem Zachodnich? Obóz koncentracyjny umieszczono z premedytacją w centrum getta łódzkiego, by uniemożliwić dzieciom jakąkolwiek ucieczkę i pomoc. Obóz przy ulicy Przemysłowej był niemieckim barbarzyństwem, miejscem gdzie dzieciom odbierano buty w maju a oddawano w październiku (stąd choroby nerek, pęcherza, płuc, gruźlica), gdzie dzieci polewano zimną wodą, za szukanie pożywienia w odpadkach ze śmietników bito pejczem zakończonym metalową kulką. Chore dzieci zamykano w osobnym pomieszczeniu, kładziono je na jednej desce na podłodze, zabierano im racje żywnościowe by przyspieszyć ich śmierć. „Pamiętam jak jeden chłopiec umierał 3 dni. Wołał matkę a wszyscy płakali” – wspomina świadek śmierć dziecka, które nie rokowało nadziei na przyjęcie do społeczności niemieckiej. Jak to jest, że polska reżyser, realizująca film za moje pieniądze, nie zawozi do Berlina dokumentu pokazującego jak bardzo barbarzyństwo Niemców w III Rzeszy i podczas II wojny światowej było oderwane od kultury opartej na etyce łacińskiej? Jak łatwo odeszli od kultury Goethego, jak trudno im do niej wrócić. A zdobycze gospodarcze nie trudno mieć gdy zagarnie się majątek wszystkich narodów świata, wykluczonych przez rasistowską politykę. Hitlera wybrali większością głosów obywatele niemieccy ponieważ odpowiadała im pozycja „ panów”. Czy coś się zmieniło?
Legion miernot i klakierów promujący zgodnie z zaleceniem niemieckiej, lewackiej ideologii pseudo wartości, pseudo filozofię, pseudo sztukę, pseudo prawdę czyli post prawdę. Czynią to ze strachu? dla korzyści ? Działanie ich jest na pewno niebezpieczne. Czy pani poseł Nowoczesnej sugerująca, iż należy odwołać szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka w trosce o bezpieczeństwo pani premier, zasugerowała przywódcom barbarzyńskiej napaści na Sejm 16 grudnia 2016 roku odwołanie Mariusza Kijowskiego? Atak skandujących prostackie hasła i napierających fizycznie na pozbawiony ochrony samochód pani premier był groźny. Ten tłum tworzyli również ci, którzy symbolicznie zostali naszkicowani na plakacie Gazety Wyborczej rozklejanym na przystankach ZTM w Warszawie (może i w innych miastach) z napisem „Foch czy ruch”? Szkoda, że twórca bardzo dobrego graficznie plakatu wykorzystuje swoje umiejętności tylko dla treści antypolskich, propagowanych przez środowisko LGTB.
Jak powinno nazywać się „niemieckie miasto, które w 1945 roku stało się polskim” ? To rozważania Mateusza Hartwicha w pierwszym numerze miesięcznika „Odra”, Breslau czy Wrocław? Jest w „Odrze” felieton Radosława Wiśniewskiego o autorytecie Gazety Wyborczej , Andrzeju Szczypiorskim. „Dlaczego o tym piszę? Bo wydaje się, że książka „Gra z ogniem” nie jest wynikiem proroczego natchnienia, ale bardzo rozsądnego namysłu i obserwacji tego, ku czemu zmierzał świat uwolniony rzekomo z pęt historii u przełomu roku 1998 i 1999. Przypomnijmy, działo się to jeszcze bez Putina jako samodzierżcy Rosji, wyzwoliciela Krymu i patrona Donbasu, przed 11 września 2001, a także przed wojnami w Iraku, Afganistanie, przed Państwem Islamskim, rozpadem Syrii, Libii… Ale także przed marszem ONR -u w Białymstoku, gloryfikowaniem wyklętych, zdradzonych o świcie, przed wygwizdaniem Bartoszewskiego na Powązkach, od którego dla niektórych ludzi ważniejszy był ktoś inny, mimo wszystko niewarty, by go przywoływać z imienia i nazwiska…”.
„Odra” to miesięcznik wydawany wspólnie przez Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu, instytucję kultury Samorządu Województwa Dolnośląskiego. Czyli finansowany ze środków publicznych. Ciekawe, jaka będzie reakcja MKiDN, MSZ, MNiSW, MEN na antypolskie działanie w Berlinie. Szkoda, że fachowość i talent nie służy propagowaniu pozytywnych dowodów na naszą doskonałą pozycję w Europie widoczną przez wieki.
„Zamiast słów zacznę od wizerunku. Na zdjęciu starszy pan, brodaty, nie ma ręki a jakieś urządzenie i pędzel malarski. Niezwykła postać Ludomira Benedyktowicza, artysty, który najchętniej maluje pejzaże leśne”– zaczyna Adam Sikorski opowieść w kolejnym odcinku „Było, nie minęło”. „..W tej chwili gdy celowałem, wystrzał karabinowy ze strony moskiewskiej dosięgnął mnie z odległości 40 kroków. Kula kozacka przeszyła mi lewą rękę gruchocąc obie kości przedramienia i kontuzjując mi lewy bok w okolicy serca. Wskutek tej rany zatamowało mi oddech i padłem na ziemię zemdlony. Wtedy jeden z kozaków dopędziwszy mnie, zsiadł z konia i szablą odciął mi dłoń prawej ręki” – tak wspomina utratę ręki 19-letni Ludomir Benedyktowicz, student nauk leśnych, który pierwszego dnia powstania styczniowego przystąpił do walki. Szlachcianka Nepomucena Sarnowiczowa obserwująca tę potyczkę z okien pobliskiego dworku opatrzyła wraz z służącą ranę. Obie dzielne panie zorganizowały transport do Ostrowi, gdzie na plebani ks. Jastrzębowski dokonywał cudów ratując życie Ludomira. W szkole malarstwa Wojciecha Gersona krążył dowcip o Ludomirze. „Henryk Sienkiewicz wizytując szkołę zwraca uwagę właśnie na rysunki bezrękiego Benedyktowicza. Wojciech Gerson odpowiada: tak się zastanawiam, czy nie warto tym wszystkim poobcinać łapy by wreszcie zaczęli dobrze malować”. Ludomir sam zaprojektował obejmę i bez problemu skończył monachijską szkołę malarstwa.
Niestety, ani Olga Tokarczuk ani Agnieszka Holland nie przypomniały tej postaci w Berlinie by pokazać jak bliskie kiedyś były kontakty polsko – niemieckie w sferze kultury. Pamięć o malarzu zawdzięczamy leśnikom. „Jest coś niezwykłego w leśnikach, że oprócz tego, iż hodujecie grubiznę na co użytek codzienny, hodujecie też pamięć naszą” podsumował Adam Sikorski.
To te same stany, księża, leśnicy, kolejarze, pocztowcy, nauczyciele, zakorzenione w tradycji kolejne pokolenia, gnębione przez wieki przez zaborców, mordowane przez agresora niemieckiego w obozach koncentracyjnych, likwidowane przez bolszewików strzałem w tył głowy w Katyniu, wyszydzane są w niezliczonej ilości wydawnictw „ojca imperium medialnego”.
Bożena Ratter