10 lat temu próbowano podzielić Kościół w Polsce na „toruński”, czyli zacofany, powiązany z PiS, i „łagiewnicki”, czyli postępowy, powiązany mocno z PO. Dziś usłyszałem z ust dziennikarki lewicującego „Tygodnika Powszechnego” (wciąż mającego siedzibę w budynku kurii krakowskiej”, że zaistniały jakoby dwa nowe podziały. Pierwszy to podział na Kościół „jasnogórski”, czyli gorszy, bo narodowy, i „łagiewnicki”, czyli lepszy, bo międzynarodowy. Drugi, to podział na Kościół „polski„, w domyśle zacofany i zamknięty, i Kościół „papieski”, nowoczesny i otwarty.
Słuchając tych mądrości, chciałoby się dorzucić kolejny podział, tym razem na Kościół (czytaj: wspólnotę interesów) Sorosa, Michnika, Palikota, Środy, Lemańskiego i Sowy, oraz Kościół normalnych katolików, którzy „nie burząc przeszłości ołtarzy” chcą wciąż na nowo żyć Ewangelią. Dzisiejsze spotkania papieskie na Jasnej Gorze i na Błoniach wyraźnie pokazały, że w Kościele tradycja z nowoczesnością oraz polskość z międzynarodowością idealnie się splatają, o ile są oparte o Ewangelię, a nie o ideologią postkomunistów, geszefciarzy, lewaków i modernistów.