Bardzo ważny głos w toczącej się dyskusji. Autorem artykułu jest Bohdan Piętka.
28 kwietnia minęła 65. rocznica operacji „Wisła”. Nie akcji
„Wisła” – jak powszechnie podawane jest w mediach, a nawet różnych publikacjach
– ale operacji „Wisła”. Rocznica ta stała się ponownie powodem do propagowania
w Polsce i na Ukrainie ukraińskiego, a w wielu wypadkach neobanderowskiego,
punktu widzenia na historię. W związku z rocznicą głos zabrał m.in. prezydent
Ukrainy Wiktor Janukowycz, który w wydanym oświadczeniu napisał m.in.: „Chylę
czoło w szacunku wobec męczeństwa setek tysięcy Ukraińców, którzy ucierpieli w
wyniku akcji „Wisła”. My na Ukrainie, wraz ze stroną polską traktujemy tę
tragedię jako część akcji deportacyjnych totalitarnego reżimu (...)”. W
zacytowanym fragmencie jest przynajmniej jedno bezczelne fałszerstwo. W wyniku
operacji „Wisła” przesiedlono nie setki tysięcy, ale ponad 140 tysięcy osób, w
tym kilka tysięcy etnicznych Polaków (członków rodzin mieszanych). Ponadto
wśród wysiedlonych znalazło się od 30 do 35 tysięcy Łemków i kilka tysięcy Bojków,
którzy nie są Ukraińcami, ale zrutenizowaną ludnością pochodzenia wołoskiego. Wszyscy
wysiedleni byli obywatelami polskimi, co też warto przypomnieć piewcom
ukraińskiej martyrologii.
Reakcje czynników oficjalnych w Polsce mieściły się z kolei
w duchu uchwały Senatu RP z 3 sierpnia 1990 roku, w której potępiono operację
„Wisła”.
W uchwale tej solidarnościowi senatorowie napisali wówczas m.in.:
„(…) obok zgodnego współżycia wiele było wzajemnych krzywd i niechęci. Była
nienawiść, a nawet przelana krew”. Ani słowem nie wspomnieli jednak o tym, że
była to głównie krew polska na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Dalej
stwierdzili, że „Pragnąc pojednania, dążymy do ukazania naszej historii w
świetle prawdy. W szczególności wymaga to ukazania bolesnych wydarzeń, które
zdarzały się w okresie powojennym w naszej wspólnej Ojczyźnie”. Już ciśnie się
pytanie, dlaczego tylko tych wydarzeń? Czy te bolesne wydarzenie nie miały aby
swojej genezy w wydarzeniach jeszcze boleśniejszych? I kto ponosił za nie winę?
„Komunistyczne władze – stwierdzili dalej senatorowie RP – przystępując do
likwidacji oddziałów Ukraińskiej Powstańczej Armii, dokonały wówczas
przymusowych wysiedleń ludności, w większości ukraińskiej. W ciągu trzech
miesięcy wysiedlono z rodzinnych miejsc około 150 tys. osób (..)”. Jest to
liczba zawyżona, a poza tym wysiedleniami były objęte także osoby narodowości
polskiej. Już tutaj widać, że wiedza historyczna, podobnie jak wiedza ekonomiczna,
nie była 22 lata temu mocną stroną sił politycznych, które podjęły się dzieła
transformacji ustrojowej. Najważniejsze zdanie omawianej uchwały brzmiało:
„Senat Rzeczypospolitej Polskiej potępia akcję „Wisła”, w której zastosowano –
właściwą dla systemów totalitarnych – zasadę odpowiedzialności zbiorowej”.
Czy rzeczywiście? Czy na pewno w operacji „Wisła” chodziło
o odpowiedzialność zbiorową? Ta napisana zakłamanym językiem á la późniejsza
Unia Demokratyczna (Wolności) i szkodliwa uchwała stała się wodą na młyn środowisk
neobanderowskich skupionych wokół dotowanego przez III RP tygodnika „Nasze
Słowo”. Publicystyka tego tygodnika poszła znacznie dalej i od lat głosi, że
operacja „Wisła” miała na celu eksterminację Ukraińców, a zbrodni ludobójstwa
na Ukraińcach miano się już dopuszczać w okresie II Rzeczypospolitej. Jaka jest
zatem prawda o operacji „Wisła”?
Przede wszystkim nie można operacji „Wisła” rozpatrywać w
oderwaniu od kontekstu historycznego, co czyniła uchwała Senatu z 1990 roku i
czynią do dzisiaj w Polsce i na Ukrainie zwolennicy koncepcji politycznych
Jerzego Giedroycia oraz pogrobowcy ideologii Stepana Bandery. Nie można pomijać
faszystowskiego i totalitarnego charakteru ideologii OUN-B, terrorystycznej
działalności OUN przed 1939 rokiem, zbrodni ludobójstwa popełnionych przez
banderowców na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1944 oraz
kontynuacji zbrodniczej działalności przez UPA w Polsce powojennej.
Nie byłoby operacji „Wisła”, gdyby nie było terrorystycznej
i zbrodniczej działalności UPA wynikającej z faszystowskiej i totalitarnej
ideologii. Tak samo jak nie byłoby Hiroszimy i Nagasaki, gdyby nie było Peral
Harbor, a wcześniej masakry nankińskiej i innych zbrodni ludobójstwa
popełnionych przez imperializm japoński. Czy to jest aż tak trudno zrozumieć
różnym polskim zakłamanym politykom? Czy nie rozumieją tego, że potępiając
operację „Wisła” stawiają się na równi z niemieckimi neonazistami, którzy do
znudzenia powtarzają mantrę o „zbrodniczym” zbombardowaniu Drezna przez
lotnictwo brytyjskie i amerykańskie (13-14 lutego 1945 roku) i tzw. wypędzeniach
Niemców. Nie zauważają tylko, że to Niemcy rozpoczęły wojnę 1 września 1939
roku, że to Polaków i Żydów wypędzano i to w sensie dosłownym z tzw. ziem
wcielonych do Rzeszy, że zanim doszło do zbombardowania Drezna przez aliantów
były bombardowania m.in. Warszawy i Coventry przez Luftwaffe, że wcześniej były
też m.in. Auschwitz, Palmiry, Piaśnica i „ostateczne rozwiązanie” kwestii
żydowskiej.
To ciągłe bredzenie o operacji „Wisła”
jako „zbrodni komunistycznej”, „konflikcie polsko-ukraińskim” oraz „wspólnych
winach” przypomina historiozofię Eriki Steinbach, dla której wszyscy byli
równie winni – i hitlerowcy i alianci – wszyscy popełniali zbrodnie. Jest to
prostackie zakłamywanie historii, uciekanie od jasnego stwierdzenia kto był
katem a kto ofiarą i zacieranie granicy pomiędzy rzeczywistą zbrodnią, a jej
skutkami.
Operacja „Wisła” była właśnie skutkiem zbrodni
popełnionych przez faszystowski ultranacjonalizm ukraiński, a nie polską
zbrodnią na narodzie ukraińskim.
Była to przede wszystkim operacja
wojskowa wymierzona w Ukraińską Powstańczą Armię i Organizację Ukraińskich
Nacjonalistów-Bandery – organizacje nielegalne, terrorystyczne i faszystowskie.
Po zakończeniu drugiej wojny światowej OUN-B i UPA nie zaprzestały swojej działalności,
ale kontynuowały ją na południowo wschodnich terenach ówczesnej Polski. Wbrew
temu, co twierdzi się obecnie w Polsce i na Ukrainie OUN-B i UPA nie były
formacjami niepodległościowymi i nie walczyły o niepodległość Ukrainy. Walczyły
o faszystowskie i totalitarne państwo ukraińskie oraz o władzę w tym państwie –
jak to zwięźle i szczerze ujął jeden z ukraińskich nacjonalistów niechętnych
Banderze – Taras Bulba-Boroweć. Walczyły zatem nie o niepodległość narodu
ukraińskiego, ale o władzę nad tym narodem, co jasno stwierdził także Wiktor
Poliszczuk. Bez dokonania właśnie takiej oceny nacjonalizmu ukraińskiego nie
jest możliwe zrozumienie czegokolwiek z historii stosunków polsko-ukraińskich w
XX wieku.
Jednym z celów, jakie stawiał sobie
nacjonalizm ukraiński jeszcze przed wybuchem drugiej wojny światowej była
eksterminacja „obcoplemieńców” na ziemiach uważanych przez nacjonalistów za
ukraińskie. Ta eksterminacja – realizowana niezwykle brutalnymi i zwyrodniałymi
metodami – została dokonana przez nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu (wobec
Polaków, w znacznie mniejszym stopniu Rosjan i Czechów) oraz w Małopolsce
Wschodniej (wobec Polaków) w latach 1943-1944. Nie należy też zapominać o
aktywnym udziale nacjonalistów ukraińskich – i to już od 1941 roku – w
realizowanej przez Niemcy hitlerowskie zagładzie Żydów. W 1945 roku
przebywający w Monachium Stepan Bandera uznał, że UPA musi nadal „przejawiać
aktywność” w oczekiwaniu na wybuch trzeciej wojny światowej pomiędzy państwami
zachodnimi a ZSRR.
Tę aktywność UPA przejawiała na terenie
części powojennych województw rzeszowskiego i lubelskiego. Jej powojenna
działalność w Polsce kojarzona jest głównie z Bieszczadami, ale w 1945 roku
zasięg działania UPA był znacznie większy i obejmował polskie Bieszczady, cały
Beskid Niski, część Beskidu Sądeckiego, Pogórze Przemyskie i Dynowskie, a nawet
przejściowo powiat lubaczowski i Zamojszczyznę. Działalność UPA sprowadzała się
nie tylko do walki z jednostkami WOP, KBW i MO (niekiedy także z oddziałami
polskiego podziemia antykomunistycznego). Bojówki UPA dopuszczały się też
licznych zbrodni na ludności cywilnej, znanych już swoim charakterem z Wołynia
i Małopolski Wschodniej. Ofiarami tych zbrodni padali nie tylko Polacy, ale
także ci Ukraińcy i Rusini (Łemkowie, Bojkowie), którzy nie chcieli
współpracować z UPA.
Do największych zbrodni popełnionych
przez UPA na Polakach po zakończeniu wojny należy mord w Wiązownicy w powiecie
jarosławskim. 17 kwietnia 1945 roku kureń Iwana Szpontaka-„Zalizniaka” wymordował
co najmniej 106 mieszkańców Wiązownicy. Wielu spośród nich spalono żywcem
(Mieczysław Samborski, „Wiązownica (pow. Jarosław) 17.IV.1945. Największy
jednorazowy mord Polaków na terenie dzisiejszej Polski dokonany przez
nacjonalistów ukraińskich”, www.zarzecki.info; natomiast według Grzegorza
Motyki zamordowano tam 65 Polaków i spalono 170 domów, G. Motyka, „Tak było w
Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943-1948”, Warszawa 1999). Wiązownica
oraz dziesiątki podobnych jej polskich wsi nie doczekały się jednak – w
przeciwieństwie do Pawłokomy i Sahrynia – jakiegokolwiek upamiętnienia w III
RP.
W latach 1944-1947 z rąk UPA zginęło na terenie
południowo-wschodniej Polski około 10400 Polaków, w tym około 8 tysięcy osób
cywilnych. Straty ukraińskie szacowane są natomiast na 6750 osób, w tym 4250
osób cywilnych (Michał Klimecki, „Przebieg eksterminacji ludności polskiej
Kresów Wschodnich w latach czterdziestych XX wieku. Stosunki polsko-ukraińskie:
kalendarium wydarzeń 1939-1947”,
w: „Wołyń 1943 – rozliczenie”, Warszawa 2010, s. 46). W samych Bieszczadach z
rąk UPA zginęło po wojnie około 1670 Polaków (Stanisław Żurek, „UPA w
Bieszczadach”, Wrocław 2010, s. 180-181). W wyniku terroru nacjonalistów
ukraińskich tylko z województwa rzeszowskiego w okresie do połowy 1947 roku
uciekło na Ziemie Odzyskane około 140 tysięcy Polaków. Mniej więcej tylu ilu w
ramach operacji „Wisła” wysiedlono Ukraińców. O tym fakcie w ogóle się nie mówi
i nie pisze. Nie badają go historycy IPN i przypuszczam, że nie wie o nim
większość polskich polityków, a szczególnie tych, którzy w ramach
priorytetowego traktowania stosunków z Ukrainą przyjmują każdą brednię
ukraińskiej propagandy historycznej.
Działalność UPA na południowo-wschodnim
obszarze powojennej Polski trafnie scharakteryzowała Lucyna Kulińska. „Celem
Ukraińców – pisze L. Kulińska – było wyniszczenie i wypędzenie Polaków z całego
tego terenu, spalenie polskich wsi i opanowanie Przemyśla, a w drugim etapie
„oczyszczenie” z Polaków całego terenu aż po Rzeszów – dokąd miały sięgać
granice „Wielkiej Ukrainy”. Rosjanie popierali te plany, bo pomagały między
innymi zdławić polskie siły partyzanckie i wszelkie możliwe próby oporu
społeczeństwa. Poza tym, po przewidywanym zajęciu tych terenów przez siły UPA
Związek Sowiecki zyskałby wygodny pretekst do przyłączenia ich do swojego
terytorium, jako części Ukraińskiej SRS” (L. Kulińska, „Przyczyny i tło
konfliktu polsko-ukraińskiego w latach 1939-1947”, w : „Wołyń 1943 –
rozliczenie”, Warszawa 2010, s. 30).
Operacja „Wisła” była zatem operacją
antyterrorystyczną, co warto przypomnieć dzisiaj, kiedy za przyzwoleniem
społeczności międzynarodowej takie niejednokrotnie kontrowersyjne operacje się
prowadzi, a także była, co także warto przypomnieć i podkreślić – realizacją
polskiej racji stanu.
Żadne poważne państwo nie toleruje na
swoim terytorium separatyzmu ani terroryzmu, tak w przeszłości jak i obecnie. Wystarczy
spojrzeć jaka była reakcja USA na zamachy terrorystyczne w Nowym Jorku w 2001
roku, czy jak brutalnie i bezwzględnie separatyzm i terroryzm czeczeński
zdławiła Rosja. Separatyzmu i terroryzmu ukraińskiego nie tolerowały też II
Rzeczpospolita i Polska Ludowa (zwana do 1952 roku Rzeczpospolitą Polską). Nie
dlatego, że były państwami niedemokratycznymi, ale dlatego, że realizowały
polską rację stanu. Tak! W kwestii nacjonalizmu ukraińskiego Polska Ludowa
realizowała polską rację stanu. Pryncypialni antykomuniści nie rozumieją, że całkowicie
delegitymizując powojenną Polskę legitymizują m.in. OUN-B i UPA. Nie rozumieją,
że w 1945 roku nie było szansy na inną Polskę niż ta, którą przewidywał
porządek jałtański. Nie rozumieją, że w ówczesnej sytuacji geopolitycznej
jedyną alternatywą dla Polski Ludowej była republika radziecka. Polska
niepodległa nie wchodziła w grę, ponieważ USA i Wielka Brytania nie były
zainteresowane polską niepodległością i nie zamierzały z jej powodu rozpoczynać
trzeciej wojny światowej.
Na historię Polski Ludowej trzeba patrzeć
w sposób wyważony. Jej historię tworzyli nie tylko komuniści i aparat represji,
ale także szczerzy patrioci rozumiejący, że nie było wtedy innej możliwości kontynuacji
polskiej państwowości, włączający się w różne formy życia gospodarczego,
kulturalnego, naukowego, a nawet politycznego nie w imię budowy komunizmu, ale
dla zachowania możliwie polskiego charakteru tego państwa i egzystencji narodu.
Akurat w wypadku kwestii ukraińskiej (banderowskiej) Polska Ludowa postąpiła
zgodnie z interesem narodu polskiego. Występowanie o to z pretensjami przez
siły polityczne rządzące po 1989 roku świadczy o jakiejś aberracji.
Oczywiście pojawia się pytanie na ile
decyzja o przeprowadzeniu operacji „Wisła” – podjęta przez Biuro Polityczne KC
PPR – była decyzją suwerenną. Fakt, że październiku 1947 roku władze ZSRR
przeprowadziły operację „Z” (Zapad-Zachód), w wyniku której z zachodnich obwodów
Ukraińskiej SRR wysiedlono na wschód około 76 tysięcy Ukraińców podejrzewanych
o sprzyjanie UPA, może wskazywać na to, że obie operacje – „Wisła” i „Z” – były
w jakiejś mierze koordynowane. Tezę o tym, że decyzja o przeprowadzeniu
operacji „Wisła” zapadła w Moskwie w połowie lutego 1947 roku i że plan
operacji miał zostać przygotowany przez ludowego komisarza spraw wewnętrznych
Ukraińskiej SRR, gen. Siergieja Sawczenkę, głosił znany z tendencyjności
historyk Ryszard Torzecki. Nie została ona jednak pozytywnie zweryfikowana
przez innych historyków.
Domniemany udział ZSRR w podjęciu decyzji
o przeprowadzeniu operacji „Wisła” nie zmienia faktu, że rozwiązanie sprawy
ukraińskiej leżało w interesie polskim, na co zwróciła uwagę cytowana Lucyna
Kulińska. Nie tylko dowódcy UPA byli bowiem zainteresowani oderwaniem od
powojennej Polski jej południowo-wschodnich terenów celem stworzenia tam
jednostki terytorialnej o nazwie „Zakerzoński Kraj”. Również czołowi
przedstawiciele władz Ukraińskiej SRR i Komunistycznej Partii Bolszewików
Ukrainy z Nikitą Chruszczowem i Ołeksandrem Kornijczukiem (mąż Wandy
Wasilewskiej) na czele zgłaszali po wojnie roszczenia do Chełma, Hrubieszowa,
Przemyśla i ziem na wschód od Sanu. Utrata tych ziem na rzecz ZSRR była zatem
całkiem realna w wypadku dalszego tolerowania tam działalności UPA.
Operacja „Wisła” nie była tożsama z
repatriacją ludności ukraińskiej w latach 1944-1946, w wyniku której z
województw krakowskiego, lubelskiego i rzeszowskiego przesiedlono do ZSRR około
488 tysięcy osób. Przesiedlenia te były rezultatem tzw. umów republikańskich
zawartych 9 września 1944 roku przez PKWN z Białoruską, Litewską i Ukraińską
SRR. Jest dyskusyjne czy rzeczywiście jednym z ich celów miało być zniszczenie
UPA, jak twierdzą niektórzy historycy. Przesiedlenia objęły bowiem m.in. tereny,
na których UPA w ogóle nie działała. Faktem jest natomiast, że jedną z przyczyn
intensyfikacji działalności UPA w powojennej Polsce była chęć zapobieżenia tym
przesiedleniom. Ludność ukraińska i ruska stanowiła bowiem dla UPA oparcie, przede
wszystkim organizując zaplecze żywnościowe i logistyczne.
Jako bezpośrednią przyczynę operacji
„Wisła” podano śmierć gen. Karola Świerczewskiego (wiceministra obrony narodowej)
28 marca 1947 roku w zasadzce w miejscowości Jabłonki koło Baligrodu w
Bieszczadach. Okoliczności tej śmierci i rzeczywisty udział UPA w zasadzce do
dzisiaj nie zostały w pełni wyjaśnione. Sam K. Świerczewski niewątpliwie był
postacią negatywną. Odpowiadał m.in. za wykrwawienie się II. Armii WP podczas
operacji łużyckiej oraz brutalne represje w wojsku wobec byłych żołnierzy AK.
Cieszył się jednak wysokim zaufaniem władz ZSRR i chociażby z tego powodu jego
śmierć była świetnym pretekstem do rozpoczęcia operacji, którą jednakże
zaplanowano znacznie wcześniej.
Już bowiem w styczniu 1947 roku jednostki
WP stacjonujące w południowo-wschodniej Polsce otrzymały rozkaz sporządzenia
wykazów Ukraińców, którzy nie zostali wysiedleni w latach 1944-1946. W lutym
natomiast gen. Stefan Mossor (zastępca szef Sztabu Generalnego ds. operacyjnych)
przedłożył opracowany przez siebie plan operacji „Wschód” (zmieniony później na
„Wisła”). Zakładał on wysiedlenie ludności łemkowskiej i ukraińskiej na Ziemie
Odzyskane celem pozbawienia UPA bazy zaopatrzeniowej i logistycznej. Wysiedlenia
miały za zadanie złamać UPA i stanowiły drugi – obok bezpośredniej likwidacji
sił UPA – filar operacji antyterrorystycznej. Niewątpliwie daleko idącym
nadużyciem jest stwierdzenie autorów polskiej Wikipedii, że celem operacji
„Wisła” była „likwidacja problemu ukraińskiego na terenie Polski przez
rozproszenie ludności ukraińskiej, w celu jej późniejszej asymilacji
(polonizacji)”.
Decyzję o przeprowadzeniu operacji
„Wisła” podjęły: Biuro Polityczne KC PPR (w marcu 1947 roku, tuż po śmierci K.
Świerczewskiego), Państwowa Komisja Bezpieczeństwa (12 kwietnia 1947 roku) i
Prezydium Rady Ministrów (24 kwietnia 1947 roku).
Dowództwo operacji powierzono gen. S.
Mossorowi. Jego zastępcami zostali: wiceminister bezpieczeństwa publicznego,
gen. Grzegorz Korczyński (ds. bezpieczeństwa), płk Juliusz Hibner (ds. KBW)
oraz ppłk Bolesław Sidziński (ds. polityczno-wychowawczych).
Jest rzeczą znamienną, że dwaj czołowi dowódcy operacji
„Wisła” stali się wkrótce ofiarami terroru stalinowskiego. Generał brygady
(później generał dywizji) Stefan Mossor – przedwojenny oficer, absolwent École
Supérieure de Guerre w Paryżu i wykładowca Wyższej Szkoły Wojennej, wybitny
teoretyk sztuki wojskowej, twórca jednego z planów wojny obronnej Polski z
Niemcami, w latach 1946-1949 zastępca szefa Sztabu Generalnego WP – został
skazany w 1951 roku w tzw. „procesie generałów” na karę dożywotniego więzienia
i degradację. W więzieniu poddawany był brutalnym torturom. Przypłacił to
przedwczesną śmiercią w 1957 roku. Generał brygady (później generał broni) Grzegorz
Korczyński – polski komunista, uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, a w czasie
okupacji jeden z dowódców GL – został aresztowany w 1950 roku w ramach
przygotowań stalinowskiego kierownictwa do rozprawy z Władysławem Gomułką i
tzw. „odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym” w partii. W 1954 roku skazano go
na dożywocie (zamienione na 15 lat). Natomiast pułkownik (później generał
brygady) Juliusz Hibner (właść. Dawid Szwarc) – żydowski komunista, uczestnik
wojny domowej w Hiszpanii, od 1949 roku dowódca Korpusu Bezpieczeństwa
Wewnętrznego, a następnie Wojsk Wewnętrznych – był jedną z bardziej obciążonych
postaci stalinowskiego aparatu terroru w Polsce (m.in. kierował zwalczaniem
polskiego podziemia antykomunistycznego).
15 kwietnia 1947 roku minister obrony narodowej, marszałek
Michał Rola-Żymierski, zwrócił się do ministrów obrony ZSRR i Czechosłowacji z
wnioskiem o szczelną blokadę granicy, a 17 kwietnia Państwowa Komisja
Bezpieczeństwa podjęła decyzję o utworzeniu z dniem 20 kwietnia Grupy
Operacyjnej „Wisła”. W jej skład weszły różne jednostki z pięciu dywizji
piechoty (3, 6, 7, 8, 9 DP), jedna dywizja KBW, trzy pułki (piechoty,
samochodowy i saperski), pododdziały specjalne i eskadra łącznikowa lotnictwa.
W sumie było to 19335 żołnierzy wspieranych przez około 700 funkcjonariuszy MO,
kilkudziesięciu funkcjonariuszy MBP, 874 funkcjonariuszy Służby Ochrony Kolei
oraz lokalne oddziały Wojsk Ochrony Pogranicza. Sowieci wyznaczyli po swojej
stronie jedną dywizję pancerną, specjalne oddziały antypartyzanckie oraz
oddziały Wojsk Pogranicznych MWD do blokowania granicy. Strona czechosłowacka także
utworzyła specjalną grupę operacyjną oraz oddała do polskiej dyspozycji różne środki
transportu.
Siły przeciwnika liczyły na początku kwietnia 1947 roku
2402 ludzi, łącznie z obsadą terenową w liczbie 720 ludzi. Sztab Generalny WP
szacował jednakże, że dysponujących bronią i aktywnych w walce członków UPA było
1772. Siły UPA były podzielone na dwa okręgi. W ich skład wchodziły m.in. sotnie:
„Burłaki”, „Łastiwki”, „Hromenki”, „Kryłacza”, „Stiacha”, „Bira”, „Chrina”,
„Romana”, Kruka”, „Kalinowicza”, „Tucza”, „Szuma”, „Bryla”, „Sahajdaczyn”,
„Jara”, „Czausa”, „Dudy”, „Kryłaty” i „Dawida”.
Operacja „Wisła” rozpoczęła się 28 kwietnia 1947 roku o
godzinie 4 nad ranem. Trwała do 31 lipca 1947 roku, kiedy formalnie wszedł w
życie rozkaz gen. S. Mossora z 17 lipca rozwiązujący GO „Wisła”. O zaciekłości
oporu UPA świadczy fakt, że plan operacji zakładał dwa etapy w terminie do
końca czerwca, a przeprowadzono trzy etapy. W pierwszym etapie operacji,
trwającym do końca maja, rozbito kurenie „Bajdy” i „Rena” oraz wysiedlono
ludność ukraińską z terenu powiatów brzozowskiego, sanockiego, przemyskiego,
leskiego i częściowo powiatu lubaczowskiego. W drugim etapie do końca czerwca zlikwidowano
kurenie „Berkuta” i „Zalizniaka” oraz przeprowadzono wysiedlenia na terenie
powiatów jarosławskiego, lubaczowskiego i tomaszowskiego oraz wysiedlenia
Łemków w Beskidzie Niskim. W trzecim etapie (lipiec 1947 roku) prowadzono
działania przeciw rozbitym kureniom „Rena” i „Bajdy”, których członkowie
ukrywali się lub próbowali przedostać się za granicę.
W rezultacie operacji „Wisła” wysiedlono na Ziemie
Zachodnie i Północne 140575 Ukraińców, Łemków, Bojków i Dolinian oraz członków
rodzin mieszanych (liczba przesiedlonych Ukraińców i Rusinów wynosi 136900
osób). Przeprowadzono 357 operacji i akcji zbrojnych, w wyniku których rozbito
siły UPA w liczbie około 1500 ludzi (17 sotni) oraz ujęto 3627 aktywnych bądź
domniemanych członków OUN-B, w tym 436 uzbrojonych. UPA straciła 630 zabitych i
ponad 820 wziętych do niewoli. Sąd GO „Wisła” wydał 120 wyroków śmierci oraz 52
wyroki wieloletniego więzienia. Po zakończeniu operacji do końca 1947 roku
zginęło jeszcze co najmniej 50 członków UPA. Na terenie Czechosłowacji zginęło
do 12 listopada 1947 roku około 60 członków UPA, a ponad 280 dostało się do
niewoli.
Ogółem rozbito i zlikwidowano 75 proc. stanów liczebnych
sotni UPA. Zdobyto 11 ckm, 107 rkm, 6 moździerzy, 3 rgppanc, 171 pm, 701 kb,
128 pistoletów, 303 granaty, 571 min, dwie radiostacje, 30 magazynów z
żywnością i 8 magazynów szpitalnych. Zniszczono także 1178 różnego rodzaju schronów oraz
302 szałasy.
Straty jednostek GO „Wisła” (bez KBW) wyniosły 61 zabitych
i 91 rannych. Straty KBW wyniosły natomiast 32 zabitych. W wyniku nieostrożnego
obchodzenia się z bronią i wypadków samochodowych zginęło 29 i zostało rannych
97 żołnierzy.
Podczas trwania operacji „Wisła” UPA dokonała około 460
napadów zabijając 152 osoby cywilne i raniąc 113. Formacje UPA spaliły ponadto
118 budynków, wysadziły w powietrz 11 mostów i zniszczyły dwie stacje kolejowe.
Część oddziałów UPA przebiła się do Niemiec (sotnie „Hromenki” i „Brodacza”), a
część na radziecką Ukrainę (sotnie „Stiacha”, „Bira” i „Chrina”). Po
zakończeniu operacji „Wisła” w południowo-wschodniej Polsce pozostało jeszcze
około 400 członków UPA. Nie prowadzili oni już jednak aktywnej walki. W
większości unieszkodliwiono ich do końca lat czterdziestych. Akcję likwidacji
UPA po 31 lipca 1947 roku kontynuowały Grupy Operacyjne „Sanok”, „Lubaczów” i
„Hrubieszów”.
Na podstawie decyzji Biura Politycznego KC PPR z 23
kwietnia 1947 roku osoby podejrzane o współpracę z OUN i UPA kierowano do
Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie. Obóz ten funkcjonował w latach 1945-1949
na terenie dawnego podobozu KL Auschwitz o nazwie Neu-Dachs, istniejącego w
latach 1943-1945. Ogółem w podobozie łemkowsko-ukraińskim COP w Jaworznie
znalazło się 3873 więźniów, z czego 2781 Ukraińców, w tym 22 księży
greckokatolickich i 3 prawosławnych. Spośród osadzonych tam Łemków i Ukraińców
zmarły 162 osoby. Pozostałych zwolniono z obozu w okresie od wiosny 1948 do
lutego 1949 roku. W obozie tym 22 maja 1948 roku umieszczono też 112 członków
UPA, których ujęto na terenie Czechosłowacji podczas przedzierania się na
Zachód. Jednakże po dwóch dniach przewieziono ich do więzienia Montelupich w
Krakowie. Wojskowe Sądy Rejonowe w Krakowie i Rzeszowie skazały większość z
nich na karę śmierci.
Centralny Obóz Pracy w Jaworznie stanowi ciemną kartę
historii Polski Ludowej. Skierowanie tam osób podejrzewanych o związki z OUN i
UPA zalicza się już jednak nie do historii operacji „Wisła”, ale do historii
stalinizmu w Polsce. Nie należy zapominać, że ofiarami obozu w Jaworznie, jak i
represji stalinowskich, byli przede wszystkim Polacy.
Każda ludzka krzywda jest osobną tragedią. Krzywdy, które w
czasie operacji „Wisła” i po jej zakończeniu stały się niejednokrotnie udziałem
niewinnych i przypadkowych ludzi nie były rezultatem tylko i wyłącznie coraz
bardziej totalitarnego charakteru powojennej władzy czy żądzy polskiego odwetu.
W dużej mierze stanowiły one pokłosie zbrodniczej i terrorystycznej
działalności faszyzmu ukraińskiego spod znaku OUN-B i UPA. Dokładnie tak samo
jak zbombardowanie Drezna przez aliantów należy zaliczyć na konto Adolfa
Hitlera, a zgotowaną przez Amerykanów nuklearną zagładę Hiroszimy i Nagasaki na
konto imperializmu japońskiego. Kiedy brytyjskie i amerykańskie bombowce
zrzucały śmiertelne ładunki na Drezno dymiły jeszcze obozowe krematoria w
Bergen-Belsen, Buchenwaldzie, Dachau, Gross-Rosen, Flossenbürgu, Natzweiler,
Neuengamme, Ravensbrück, Sachsenhausen i Stutthof. Niespełna miesiąc wcześniej
przestały dymić krematoria Auschwitz-Birkenau. Zbombardowanie Drezna było
konieczne, żeby krematoria wymienionych obozów przestały dymić raz na zawsze.
Adolf Hitler nie zamierzał bynajmniej w lutym 1945 roku kapitulować, ale chciał
kontynuować wojnę aż do „ostatecznego zwycięstwa”. Również generałowie japońscy
i ich boski cesarz nie zamierzali kapitulować w sierpniu 1945 roku. Pod
kontrolą armii japońskiej znajdował się wówczas obszar kilkakrotnie większy od
wysp japońskich. Gdyby nie było Hiroszimy i Nagasaki wojna na Dalekim Wschodzie
trwałaby do 1947, a
może 1950 roku.
Operacja „Wisła była tak samo nieunikniona i konieczna. Nie
było innego sposobu, żeby położyć kres faszystowskiemu szaleństwu rozpętanemu
przez fanatyków otumanionych ideologią Dmytro Doncowa. Temu szaleństwu można
było położyć kres tylko radykalnymi metodami. To przeciwnik – zbrodniarze i
faszyści z OUN-UPA – zmusił do wyboru takich metod, a nie totalitarny system
(faktycznie do jego pełnego tworzenia w Polsce i innych krajach satelickich
ZSRR przystąpiono dopiero po naradzie dziewięciu partii komunistycznych w
Szklarskiej Porębie, 22-27 września 1947 roku).
Operacja „Wisła” – jak trafnie zauważyła Lucyna Kulińska –
„miała przyzwolenie moralne i akceptację społeczeństwa polskiego jako jedyny
skuteczny środek do zakończenia dalszego przelewu polskiej krwi. Akcję tę
należy uznać za realizowanie na tych terenach polskiej racji stanu i działanie
konieczne. Odpowiedzialność za to, że do niej doszło, spada na zbrodniczą
ideologię OUN-UPA i jej wykonawców nieliczących się z życiem, zdrowiem i
mieniem zwykłych ludzi. To OUN i UPA ponosi odpowiedzialność za represje, które
spadły na ukraińską ludność województw południowo-wschodnich. Nie wolno mylić
przyczyny ze skutkiem. Zrzucanie na
Polskę wtedy i dzisiaj winy za to, że wreszcie skutecznie obroniła swych
obywateli i okrojone terytorium, należy uznać za nadużycie” (L. Kulińska,
tamże, s. 30-31).
Operacja „Wisła” położyła kres wielkiemu nieszczęściu,
jakie dotknęło narody polski i ukraiński, a które to nieszczęście symbolizuje
nazwisko Stepana Bandery. Tym polskim politykom i historykom, którzy od 22 lat
wpisują się w narrację neobanderowską najwidoczniej bardzo zależy na tym, żeby
to nieszczęście powróciło.
|